Strony

środa, 6 października 2021

Trzy noce na Szpilówce [7, 8, 9]


Fotograficzne łowy z wieży widokowej na Szpilówce są moim sposobem na ciekawe ujęcia zachodu i wschodu słońca. Kilkukrotnie udało mi się stamtąd uwiecznić piękne poranne widowiska, zamieszczone we wcześniejszych wpisach, więc czemuż by ich nie powtórzyć...

Wrześniowe mgły zapowiadały tak magiczne zachody słońca, jak i jego poranne spektakle. Nic, tylko wybrać dzień z pogodą zapowiadającą się z obiecującymi planami i ...na wieżę!

 

***

Siódma noc miała miejsce z 15 na 16 września 2021. 

 

W drodze na Szpilówkę dojrzałem piękną linię Tatr górującą nad polami. Ustawione w linii jak sznurem, pięły się strzeliście zawieszone pod błękitem nieba ;-)
Sprawdzam czas. Powinienem mieć go na tyle, by wcześniej zajść do "Urbanka", - kapliczki dawnego pustelnika usytuowanej przy źródle z najlepszą wodą w okolicy. Wydłużam krok i przyspieszam tempo. Ustalam gdzie muszę podjąć ostateczną decyzję i w punkcie decyzyjnym jestem co do minuty. Przychodzę zatem do Urbanka i nie tracę czasu na nic więcej niż trzeba, ruszam na wieżę.

Na platformie widokowej pojawiam się jeszcze przed zachodem, choć chmury nad horyzontem nie pozwalają na obserwację chowającej się tarczy słonecznej.

Rozstawiam namiot, bo u góry jak zwykle trochę wieje, więc schronienie się przyda.
Robi się całkiem ciemno. Statyw pozwala na wykonanie zdjęć na dłuższych czasach, ale to zaledwie "produkt uboczny" mojej akcji fotograficznej.

Spoglądam jeszcze na mknący przez Drogę Mleczną Wielki Wóz, podziwiam świecącego "łysego", aż wreszcie sprawdzam przytulność wnętrza namiotu :-)

Kto wymyślił budzik ?!? Zwłaszcza natarczywie alarmujący przed świtem...
Z ociąganiem gramolę się z ciepłego kokonu i wychodzę na poranny chłód. "Kiedy ranne wstają zorze" przychodzi mi do głowy, ale wokalu na tej wysokiej scenie nie będę uskuteczniał. 

Oczekiwałem pięknych chmur napływających od Dunajca, lecz warunki nie sprzyjały. Zaledwie skromne mgiełki snuły się nad ziemią. Przynajmniej pasemka chmur na wschodnim niebie sprawiły, że wyłaniająca się pomarańczowa tarcza słońca miała plastyczną oprawę. Barwne niebo nieco kontrastowało z bladosinymi barwami pierwszego planu. "Bo nowy dzień wstaje..." - przyszło kolejne skojarzenie...
Gdy dzień zapanował na dobre, mgły się rozwiały, a dymy z tartaku snuły się leniwie jak "sny podlotków pełne marzeń." :-)

Powypinałem własnoręcznie z mozołem wykonane kotwiczki, dzielnie trzymające moje schronienie w szczelinach między deskami pokładu. Zwinąłem sprzęt, ogarnąłem wzrokiem horyzont po raz ostatni i pomaszerowałem do Urbanka, po drodze zasiadając na skromne śniadanie.

U Urbanka nabrałem doskonałej wody do bukłaków i obrałem kurs do stałego miejsca dyslokacji - do domu. Po drodze zajrzałem jeszcze na Duchową Górę, odwiedzić "Karczmarkę" i "Karczmarza" - dwa głazy z mojej legendy. Nieco poniżej w stronę Lipnicy minąłem jeszcze "Kamienie Wisielców", jako że do Pierwszej Wojny Światowej nasza Duchowa Góra nazywała się całkiem oficjalnie - Szubienica. Tu bowiem z dala od miasta, ale jeszcze na widoku, jako memento stała ta ponura prosta drewniana konstrukcja, czasem "ozdobiona" dyndającym delikwentem... Czasy to na szczęście zamierzchłe.

Aż wreszcie wąwozem Traktu Węgierskiego doszedłem do kapliczki Ledóchowskich za dworem, by po krótkiej chwili stanąć na lipnickim rynku, tuż za nową fontanną.

 























































***

Ósma noc - 28 na 29 września 2021. 


Niecałe dwa tygodnie po siódmej nocy, po raz ósmy wybrałem się na wieżę. Przyszedłem już po zachodzie słońca, więc nic z kończącego się dnia na niebie nie było widać. Standardowo obfotografowałem Iwkową i Lipnicę, uwieczniłem wschodzący krwisty księżyc i wobec mocnego wiatru, zaszyłem się w namiocie. 

Ranek był bez przyziemnych chmur, a jedynie wczesne gęste mgiełki dość szybko się rozwiały. Została niska podstawa chmur i nie było interesujących planów do skomponowania i uwiecznienia. Poczekałem na mocnym wietrze czy coś jeszcze się nie wykłębi, ale mocne podmuchy skutecznie pozbawiły mnie ciekawych ujęć. 

Spakowałem się i standardowo odwiedziłem Urbanka. To mniej niż pół godziny od Szpilówki, a miejsce dla mnie dosłownie i w przenośni kultowe, toteż chętnie je odwiedzam. Tym bardziej, że wypływającą tam znakomitą wodę zawsze nabieram w bukłaki i przynoszę do domu. A że jest tam stolik i ławy, to można w spokoju wciągnąć śniadanie :-)

Powrotna droga prowadziła przez polanę z Krzyżem Powstańców i ścieżką "Niepodległa" obok Płyty Pamięci AK na rynek w Lipnicy.  Może następnym razem będą ciekawsze efekty :-)






























***

Dziewiąta noc - 5 na 6 października 2021.

Dzień był bardzo wietrzny, a na wieży wicher hulał w najlepsze. Nie dało się utrzymać stabilnie aparatu, a na statywie zaraz by się przewrócił. Ale dzięki mocnym podmuchom Babia Góra była całkiem dobrze widoczna, co nieczęsto się zdarza. Póki było jasno, to jeszcze się dało z ręki, ale w nocy trzeba było mocno podnieść ISO (czułość matrycy) by zdjęcia wyszły nieporuszone.
Namiot rozstawiłem już z wprawą, ale po godzinie leżenia z zamiarem zaśnięcia, wycie wiatru i łopot powłoki namiotu nie pozwalały spać, więc przeniosłem się na dolny pomost. Tam już osłona drzew sprawiła, że było spokojnie jak w rezerwacie, a szum drzew usypiał i nie budziłem się z obawy, że odfruwam ;-)

Rankiem, gdy poczęło się rozjaśniać, wyszedłem na górę. Wietrzysko nieco osłabło, więc dało się wytrzymać.
Piękne poranne zorze barwiły wschodnią stronę nieba nad Machulcem. Wytrwale uwieczniałem te piękne wydarzenia, aż wreszcie nad horyzontem pojawił się brzeg tarczy słonecznej. Teraz już każda chwila i każdy etap wznoszącej się naszej gwiazdy dziennej był obiektem moich kadrów fotograficznych. Mocna dujawa wyczyściła horyzont, pozostawiając jedynie niewielkie smugi chmur, rozwiane nad widnokręgiem. Ciepło słonecznych promieni rozlewało się złotą poświatą po okolicy, a po godzinie dzień zapanował już na dobre.

Zszedłem na dół, spakowałem się sprawnie i swoimi ścieżkami powróciłem na lipnicki rynek. 

Tak wyglądała "dziewiąta noc wieżącego" ;-)















































Sprawdzam prognozy. Patrzę w niebo. Nasłuchuję wiatru. Czym mnie jesień ugości? A może dopiero zimą na wieży...? Zobaczymy... :-)

.


4 komentarze:

  1. Fajne wypady :) Ja mam teraz swoją wieżę, którą chcę jesienią odwiedzić przy mgłach w dolinach. Na razie byłem tam dwa razy, ale tych idealnych warunków nie było. W każdym razie, nie poddaję się ;)

    Pomysłowy sposób na przymocowanie namiotu na podestach. Chociaż widzę, że pod wieżą również terenu na namiot nie brakuje, a nawet wiata jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wróciłem z wieży, ale tym razem bez noclegu :-) Kolory jesieni mnie tam zagnały, bo barwy mamy w rzeczy samej piękne.
      Ja we wcześniejszych porannych sesjach złapałem poranne mgły i chmury, teraz wieje zbyt mocno, ale gdy warunki się ustabilizują, znowu tam zajrzę z namiotem, statywem i aparatem.
      Też czaiłem się na wieżę na Modyni, ale nie mam pojazdu, środki komunikacji masowego rażenia to zbyt wiele przesiadek, a przy krótkich dniach nie chce mi się tam iść z buta. A we wcześniejszych latach łapałem wschody z wież na Jaworzu i na Gorcu. Inne też są w planach :-)
      Tak więc i Ty wypatruj warunków i ...na wieżę!

      Spanie na górnym podeście ma tę zaletę, że jestem od razy na miejscu z którego fotografuję, a po przebudzeniu sprawdzam warunki bez wychodzenia z namiotu, bo wyjście mam na wschodnią stronę. Ale i tak zwykle wychodzę uwiecznić to co jest...

      Mocowanie chciałem bezinwazyjne, by nic nie niszczyć i nie zostawiać śladów. A szczeliny między deskami są w sam raz, a biegnąca pod nimi konstrukcja metalowa w sam raz pasuje do kotwiczki. Jedynie zaczep do napięcia wejścia muszę skręcać kotwiczką śrubową, ale to też nie zostawia śladów.
      Oczywiście zabieram też szpilki, gdyby przyszło spać poza wieżą. A miejsce jest, nawet wiata z szczelnym dachem na niekorzystne warunki.

      No i ciągle sprawdzam, czy jakiś król nie zamknął pięknej królewny na wieży... ;-)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Czy Leśna nie jest Twoim koszmarem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he... Dobre sobie... :-)
      Wolny człowiek jest wolny także od koszmarów.
      Pozdrawiam.

      Usuń