Strony

czwartek, 15 września 2022

Liofilizaty, czy domowe alternatywy, - część I - Idea

Na długich i dalekich wyprawach na obrzeżach cywilizacji, żywność liofilizowana ma oczywiste zalety. Jest lekka, zabiera relatywnie mało miejsca, a do jej przygotowania potrzebna jest woda i to nie zawsze wrzątek. Stosują ją himalaiści, polarnicy i długodystansowcy, choć oczywiście nie ma ograniczeń dla grupy docelowej. Ale pakiety z żywnością liofilizowaną są drogie i nie każdy chce bazować jedynie na nich.

Liofilizaty nie są złe...


...ale nie są też tanie!


 

 

Drogo, tanio, gotowe czy po swojemu...?

 

Aby przynajmniej częściowo zastąpić kosztowne jedzenie czymś tańszym ale nie pozbawionym zalet tamtych, początkowo opracowałem własną wieloskładnikową owsiankę. Okazała się trafionym rozwiązaniem, dopracowanym przez lata w terenie, więc poszedłem dalej tym tropem. 

Cena najwyższa spośród moich kompozycji, ale skład bogaty :-)

 

Po szerszym rozpoznaniu tematu, wytypowałem składniki bazowe, które swymi właściwościami były zbliżone do właśnie liofilizatów. Można je kupić w dobrze zaopatrzonych sklepach spożywczych, a wyszukując większe opakowania w nierzadko korzystnych cenach, można skomponować w warunkach domowych pakiety żywnościowe, które będąc niedrogie, są równie lekkie, trwałe i łatwe w przyrządzeniu jak ich drogie wzorce.

No to teraz postawię do porównania wybrane nienaturalnie drogie liofilizaty w zestawieniu z moimi alternatywami. Nie wszystko da się porównać jeden do jeden, - zwłaszcza dania z dodatkiem mięsnym, niemniej jednak zestawienie robię dla siebie, ale też by innym uzmysłowić, jak sięgając po produkty sklepowe, przygotować główne menu na dłuższą wędrówkę i nie przepłacić…

Bardzo tanie musli - podstawa bogatszej owsianki
 
Lekko wzbogacone musli Vitanella - koszt składników: 3,50 PLN :-)

Skromnie licząc - dziesięć razy droższa owsianka...

 

Co więcej, część dań liofilizowanych jest marketingowo tak obłożona chwytliwymi hasłami, że mam wrażenie, iż cena wynika w połowie ze składu, a w połowie z epatujących połączeń nazw składników odżywczych. A tymczasem mój kuskus z warzywami czy wspomniana owsianka potrafią kosztować nawet osiem razy mniej, bez upośledzania ogólnej wartości odżywczej i ich trwałości.

TAKTYCZNE ziemniaki z bekonem - 55 PLN

Cywilne zimioki z cebulą i czosnkiem - 2,3 PLN. to 20x taniej! Ale bez bekonu...

Ile ziemniaków a ile wołowiny? Znana jest za to waga i cena całości...
 
 
Taktyki wyciągania kasy ciąg dalszy...

 
Ledwie 90g za trzy dychy! Jakąż to musi mieć taktyczną moc rażenia!

Dwa razy więcej, za ledwo 3,5 zeta... :-)

 

Porównania akurat tutaj nie mam, bo stwierdziłem, że koszta przemówią bez oglądania się na konkurencję.

I można sobie robić jaja w terenie! :-)


 

 

Jak to wygląda w praktyce.

 

Wybrałem kilka podstawowych produktów jako bazę do własnych dań. Są nimi: kuskus, płatki owsiane, puree ziemniaczane, jaja w proszku.

Przygotowując swoje pakiety, najpierw gromadzę półprodukty, a następnie zestawiam je w konkretne dania. Nie prowadzę kalkulacji wagowo - cenowej, ale doskonale widzę, że koszt wyprodukowania jednego dania zamyka się w kwotach od 2 do 4 zł za danie.

Na bazie tych produktów skomponowałem kilka dań, niekiedy dość podobnych. Dodatkowo włączyłem do diety makaron błyskawiczny, soczewicę i kasze preparowane, a oprócz płatków owsianych, także inne płatki zbożowe i ryżowe.

Płatki jęczmienne ratują od monotonii

Potrafią skutecznie zakleić żołądek do następnej pory karmienia :-)

 

Wszystkie te komponenty mają długą przydatność do spożycia, są produktami sypkimi i suchymi, przez co są lekkie i pakowne, a do spożycia nie wymagają skomplikowanej obróbki, zazwyczaj wystarczy zalanie wrzątkiem i odczekanie stosownego czasu.

Kilka dni smacznie, pożywnie i ...tanio!

 

Do produktów bazowych dodaję suszone owoce, mleko i czekoladę w proszku, przyprawy, czyli to, co wykazuje podobne cechy trwałości i łatwości przyrządzania. Cukier zastępuję ksylitolem bądź cukrem trzcinowym, dbając o skład dań sprzyjający dobremu trawieniu i minimalizowaniu obciążenia układu trawiennego po zjedzeniu obfitej obiadokolacji. Owoce kawałkuję, by lepiej nasączały się po zalaniu wrzątkiem. Różnica w wadze pomiędzy składnikami liofilizowanymi a suszonymi, jest bardziej niż uzasadniona ich kosztem.

Kilogram liofilizowanych bananów - 345 PLN

Kilogram suszonych bananów - 19,80 PLN

 

Zapewne udało się zauważyć, że w moich daniach nieobecne jest mięso. Dzieje się tak głównie z powodu mniejszej trwałości produktów mięsnych niż wymienionych wyżej pozycji. By jednak nie rezygnować całkowicie z białka zwierzęcego - bez którego jednakowoż znakomicie się obchodzę - uzupełniam jego wkład na bieżąco bądź to z produktów w miarę możliwości świeżych, bądź w dłuższej perspektywie - z mięs i wędlin suszonych. Te jednak są przeznaczone do spożycia w czasie znacznie krótszym, niż w przypadku pakietów bezmięsnych.

Kabanos - nieodłączny towarzysz długodystansowca :-)

Salami - kaloryczne i smaczne

 

Aby przedłużyć trwałość zestawów i podnieść ich praktyczność w przenoszeniu, pakuję je próżniowo. Zabierają przez to minimalną ilość miejsca i są bardzo odporne na trudy transportowania. Ma to kluczowe znaczenie przy pakowaniu się do samolotu, gdzie waga i objętość to najistotniejsze parametry. Inna sprawa, że takie zgrabne pakiety mogą wydać się podejrzane w trakcie lotniskowej kontroli bezpieczeństwa, więc i taki czynnik trzeba wziąć pod uwagę. 

Tego dnia tylko część produktów.


Miejsce pracy "próżniaka" ;-)


Kilka godzin i gotowe!

Nie, to nie kontrabanda na lotnisku :-)

 

W swojej diecie nie pomijam też „zupek chińskich”. Po wzbogaceniu we wkładkę mięsną, stają się samodzielnym daniem, bez niej świetnie komponują się z kanapkami czy podobnymi przekąskami. Są tanie, lekkie i łatwe w przyrządzaniu, więc posiadają pożądane atuty. Pełną u mnie rolę pomocniczą i tu się sprawdzają jako gorące danie dodatkowe.

Zupka od Knorra...


Zupka od Amino...


A Thai Nudlim od Taim - czyli smaczne i koszerne :-) Izrael.


Oprócz samodzielnie przygotowanych pakietów zwykle zabieram różne przekąski typu batony, ciasteczka owsiane, czekoladę i tym podobne.  Niemniej podstawą są opracowane przeze mnie dania, czasem jednak dochodzą liofilizaty, ale gdy patrzę na ich ceny, nader rzadko po nie sięgam. Często bowiem są to porcje niemal głodowe, poniżej 100g masy netto. Jeśli już decyduję się na zakup, wyszukuję dania podwójne, co najmniej 160g i obfitsze, które po całym dniu wędrówki w wymagającym terenie, uzupełnią utracone kalorie i dadzą poczucie sytości.  I tu właśnie przy samodzielnie zestawionych daniach, mogę regulować ich wagę, dopasowując do swoich potrzeb, które zdążyłem dokładnie poznać. Mam wszystko skomponowane pod własny smak, uwzględniam kaloryczność, bilans mikroelementów, łatwość trawienia, a nawet zapewnienie poczucia sytości.

Moje liofy mają to, co ja chcę mieć.

 

Część posiłków jest na słodko, część na słono. To oczywiście wynika z indywidualnych preferencji i każdy może we własnym zakresie modyfikować takie dania. Akurat kuskus który osobliwie jest makaronem, świetnie się komponuje w wielu smakach.

Kuskus jadałem na słodko, a tu wersja na słono.

 

Uwzględniam też niemożność przyrządzenia dania na gorąco, więc idea znana wśród długodystansowców jako „cold soaking” - nasączanie na zimno, także jest w odwodzie, choćby na bazie kuskusu. Wtedy też i inne rezerwy jak Peronin, czekolada w tabliczkach, batony, ciasteczka czy kanapki, wraz z innymi opcjami mogą zabezpieczać i taką ewentualność. 


Kuskus można zalać wrzątkiem, można też zimną wodą.

Peronin - daje kopa!

 

Gorące dania u mnie to głównie zalewajki. Czyli gotowanie wody i zalewanie wrzątkiem dań w torebkach lub w pojemniku - misce, kubalu, zamieszanie i odczekanie aż konsystencja się ustabilizuje, czyli danie „dojdzie”.

Wpół do kolacji na Turbaczu :-)
 

...i w trakcie :-) Puree ziemniaczane z cebulą.



Unikam długotrwałej obróbki termicznej, a więc gotowania, smażenia czy pieczenia. Głównie z powodu używania kartuszy gazowych i oszczędności zużycia gazu. W sytuacji gdy w rachubę wchodzi ognisko, sytuacja nieco się zmienia, ale na tym rozwiązaniu nie bazuję z kilku powodów.

Przynajmniej opał dostępny... :-)

Tego kociołka nosić nie będę :-)

Ognisko...? Czemu nie!

Nie zawsze w terenie jestem w opcji namiotowej...

 

Trwałość moich pakietów to co najmniej pół roku. Sprawdziłem kilka z nich po roku i nadal zachowały swoje cechy i po zjedzeniu nie dawały ujemnych skutków trawiennych.  Tym samym raz do roku przygotowuję większą ilość pakietów i wystarczają mi na cały następny sezon.

Na razie nie mam środków na dobrą suszarkę do żywności, więc suszenie wkładu mięsnego nie wchodzi w rachubę. Myślałem bowiem nad suszonymi kawałkami kurczaka, tuńczyka czy innego chudego mięsa, niemniej aktualnie temat pozostaje w poczekalni. Pozostaje uzupełnianie diety tymi dodatkami konfekcjonowanymi sklepowo, niestety, w opakowaniach większych i cięższych.

Tuna non tuning ;-)


A może jednak coś ze sklepu...?

Niedawno namierzyłem w handlu dania gotowe na ciepło od Lubelli i są to makarony w sosach / dodatkach bezmięsnych, - pięć dań, które kupowałem od 5 do 6 zł (jak się dobrze wyszuka). Porcje są opisywane jako dla dwóch osób, ale po dniu wędrówki zjadam zawartość torebki niczym dość syte danie pojedyncze. Według opisu należy gotować 10 minut, lecz po zalaniu wrzątkiem i dokładnym wymieszaniu, po 20 minutach są al dente, zaś po kolejnych 10 - w sam raz. Torebka co prawda nie jest opisania „do zalania wrzątkiem”, ale metalizowane wnętrze wytrzymuje wrzątek bez problemu, zaś w kwestiach oddziaływania na zdrowie się nie wypowiadam. Po kilku - całkiem smacznych - daniach zjedzonych prosto z torebki, skutków niepożądanych u siebie nie zaobserwowałem. Zawsze można zalać w dedykowanym naczyniu…

Całkiem jak liofy! No, prawie...


Wszystko co trzeba

Dzięki kilku smakom jest różnorodność niemal przez tydzień.


Szybkie w przyrządzeniu

Co wymarsz to inny smak :-)

Zalać i zamieszać...

 

...a potem już tylko się delektować :-)


...i nawet smaczne!

A w tabeli poniżej receptura z cenami na połowę sezonu 2022. Część cen z wiosny, część z września. Niemniej jednak dania komponowane w domu wychodzą bardzo tanio, a ich skład i wielkość porcji zależy od każdego indywidualnie. Można zrobić danie główne, przekąskowe, deserowe.

Nie liczyłem kosztów związanych z zakupem zgrzewarki próżniowej, zgrzewarki z szerokim szwem-zgrzewem, woreczków do pakowania próżniowego. No i oczywiście nie liczyłem swojej robocizny.

Owsianka Negev 200 198g  
  3,91 zł  
składniki
masa g
 cena kg  koszt
  Płatki owsiane górskie 80           6,50 zł           0,52 zł
  Czekolada (hot classico) 30         37,00 zł           1,11 zł
  Mleko pełnotłuste w proszku 30         35,00 zł           1,05 zł
  Rodzynki sułtańskie 30         15,00 zł           0,45 zł
  Ksylitol 12         32,00 zł           0,38 zł
  Banany suszone 15         23,00 zł           0,35 zł
  Cynamon 1         50,00 zł           0,05 zł

Pakowanie próźniowe daje oprócz dłuższej trwałości, także i sporą oszczędność miejsca, co zawsze jest istotne przy pakowaniu bagażu. Ale mimo intensywnych poszukiwań, nie udało mi się znaleźć torebek / woreczków wyraźnie dopuszczonych do kontaktu z wrzątkiem i otwatrych na szerszym brzegu czy też kwadratowych, jak większość konfekcjonowanych liofilizatów. Byłoby to wygodne i w zalewaniu i przy jedzeniu standardowej długości łyżką. Zatem poszukiwania nadal trwają.


Skoro sam, co jeszcze mam...?


Pokusiłem się też o upieczenie własnych bułeczek według przepisu na "smaczne chrupiące bułeczki chłopskie". Jak widać - nawet nieźle mi się udają. Są bardzo syte, więc w terenie świetnie komponują się w roli bazy kanapkowej bądź na podjadanie do zupki. Oczywiście niewiele mają wspólnego z żywnością liofilizowaną, suszoną, nie są nawet lekkie, ale na pierwsze dwa dni mogą się znaleźć w menu, a potrafią wytrzymać do czterech dni.

Rumiane bułeczki z czarnuszką


Mając motywację ekonomiczną, skomponowanie własnych dań nie jest trudne. W sieci jest całe mnóstwo porad, recept i przepisów, choć w lwiej części w języku angielskim. Jeśli znajomość tego języka nie jest wystarczająca, tłumaczenia on-line pomagają już bardzo skutecznie.
Przez kilka lat gotowe zestawy pakowałem do zwykłych woreczków śniadaniowych. Pakowanie próżniowe przenosi konfekcjonowanie żywności na wyższy poziom, a posiadając dobrą suszarkę do żywności, mógłbym poszerzyć gamę dań. Ale i tak na tym etapie w zasadzie nie muszę sięgać po drogie liofilizaty, bazując na daniach swoich bądź kupnych gotowych dań. 
Bodaj największym deficytem w tej operacji jest czas, ale ja mam go dużo, a tym samym nie muszę kupować jedzenia wyprawowego tylko dlatego, że nie mam kiedy sam go sobie przygotować...

...a swoje podobno lepiej smakuje :-)
 
Smacznego!

.

7 komentarzy:

  1. Odnośnie worków do pakowarki próżniowej i Twoich poszukiwań. A testowałeś folię do zgrzewarki z rolki? Dostępne są w różnych szerokościach rolki, można ucinać na długość według potrzeby, trzeba tylko zgrzać najpierw z jednej strony, zapakować i potem zgrzać z drugiej strony. Wychodzi taniej niż gotowe worki i daje większe pole manewru
    I wydaje mi się, że jeśli dobrze zrozumiałem fragment o workach "otwatrych na szerszym brzegu", to na przykład jak kupisz taką rolkę o szerokości 20 cm czy nawet 28 cm i utniesz krótsze kawałki, to mogłoby to być rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, brałem pod uwagę rękaw, aczkolwiek rozmiar 15x20 jest dla mnie optymalny do pakowania, a czasem z długości zostaje kilka centymetrów do odcięcia lub na etykietkę czy nawet na przyprawę.
      Dawno temu używałem rękawa, ale moje poczucie estetyki zwraca się jednak w stronę gotowych woreczków.
      Zaś jeśli chodzi o torebki otwarte po dłuższym brzegu, to tutaj poszukuję torebek typu doypack, czyli takich z poszerzanym rozkładanym dnem, tak jak pakowane są liofilizaty. I do takiej stojącej torebki dopuszczonej do kontaktu z wrzątkiem mógłbym pakować jedno danie i w takiej torebce zalewać, z niej wyjadać, a następny posiłek o tym samym smaku wsypywać z woreczka foliowego.
      Mając tyle torebek do zalewania ile różnych dań, mógłbym z nich korzystać wielokrotnie w obrębie tego samego dania w kolejnych dniach. Zwykle takie torebki są nieco większe i cięższe, toteż pakowanie całego jedzenia w ten sposób zabierałoby więcej miejsca. Z tego powodu na przykład pięć owsianek w woreczkach foliowych, a szósta w torebce wielorazowej typu doypack i tak z puree ziemniaczanym, kuskusem, makaronami i czym tam jeszcze. Ten system chciałbym zastosować na pustyni, gdzie ilość wody jest limitowana, ale też i w górach oddalonych od cywilizacji. Ale do zalewania - chcąc zrezygnować z miski - wypróbuję torebki silikonowe. Choć miska jest dość wygodna, nie zbyt ciężka, może tylko gabaryt nieskładny. Zaś do transportu pozostaną woreczki foliowe pakowane próżniowo - być może z dodatkowym pochłaniaczem tlenu, by przedłużyć trwałość dania. Ale i tak wszystkie składniki są suszone i pakowane w środowisku suchym.
      Gdy wyczerpię woreczki, to pewnie kupię też dodatkowo rękaw. Niemniej poszukiwania torebek do zalewania - takich z możliwością zgrzewania - nadaj trwają.
      Dzięki za komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  2. Fajny wpis.

    Te danie gotowe też od jakiegoś czasu używam, ale od Knorra. Co prawda ja je przerzucam do garnka i podgotowuję chwilę na minimalnym ogniu, ale myślę, że zalanie też powinno wystarczyć.

    Kiedyś też robiłem takie domowe mieszanki śniadaniowe. Lepsze niż te gotowe i bardziej treściwe.

    Jest szansa, żebyś podrzucił do tego wpisu kilka swoich gotowych propozycji jedzeniowych, ew. jakiś link do dobrej strony z takimi propozycjami mieszanek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Arturze,

      Szukając dań gotowych mogących stać się zastępstwem liofilizatów, natknąłem się na dania Lubelli i Knora. O ile te pierwsze udało mi się kupić, to tych drugich, czyli właśnie Knorra, w mojej okolicy nie znalazłem. Lubella jest trochę większa i tańsza, aczkolwiek i Knorra bym spróbował. Jak się wyrwę poza swoje odludzie, to się rozejrzę.

      Wpis z moimi przepisami już na ukończeniu, dzisiaj przed północą powinien zostać opublikowany.
      Zrobiłem to w formie drugiej części.

      Na amerykańskich stronach jest cała fura takich przepisów, ale te moje na razie mi wystarczają. Myślałem jeszcze o bazie grochowo - fasolowo - soczewicowej, ale na razie nie zabieram się za podgotowanie i suszenie. Choć ten trop trzeba będzie kiedyś wziąć na warsztat :-)
      Gdy stwierdzę, że moje dania są monotonne - co mi w zasadzie nie doskwiera - to pomyślę nad innymi przepisami :-)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Super :) Nie zauważyłem, że w tytule jest wpisane "część I".

      Ja kiedyś robiłem różnego rodzaju mieszanki śniadaniowe oraz z kuskusem, ale odpuściłem, bo mleko w proszku łapało mi wilgoć na dłuższą metę, A nie chciało mi się bawić w to przed każdym wyjazdem osobno. Przyczyną było to, że pakowałem je do zwykłych woreczków, bo nie mam zgrzewarki próżniowej, ale chyba będę musiał o niej pomyśleć, bo widzę, że mocno podnosi trwałość - co w sumie jest oczywiste.

      Usuń
    3. Hej,
      Początkowo nie było w tytule "część I". Gdy dorobiłem część drugą, trzeba było pójść w liczebniki... ;-)
      Z mlekiem w proszku miałem identyczną przygodę, - taka jego uroda. Ale się rozpuszczało, trzeba było tylko dłużej mieszać i grudki rozgniatać łyżką.
      Pakowanie próżniowe obok przedłużania trwałości, maksymalnie kompaktuje danie, co ma znaczenie zwłaszcza przy pakowaniu się do bagażu lotniczego. A niebawem zabieram większy pakiet...
      Wagę już miałem - jak na ultralightera przystało, więc "próżniak" do kompletu i można się wyprawiać na długo i daleko :-)
      Ciepło pozdrawiam.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń