Strony

niedziela, 28 lutego 2021

Namiot YIBO HUWAI 1 camo



Namiotów mam już kilka, ale stwierdziłem, że przyda się coś małego, lekkiego, szybkiego w rozkładaniu i tak taniego, że nie trzeba go będzie zabierać z powrotem, zwłaszcza do samolotu. Jeden taki namiot miałem w Izraelu i tam pozostał w depozycie, którego już mogę nie odzyskać. Tym razem padło na podobną jednopowłokową konstrukcję kopułkową, nieco mniejszą i lżejszą.

Za całe 45 zł zakupiłem na znanym portalu aukcyjnym jednopowłokowy namiot kopułkowy. Okazało się, że ma swoją nazwę (nie wymienioną w tytule ani w opisie aukcji) - YIBO HUWAI.

Po rozpakowaniu, namiot od razu powędrował na wagę. Wynik 1103 gramy uznałem za zadowalający.

 


Często nie używam pokrowców, a tu był tylko jeden dla całego pakietu i ważył 110g. Z uwagi na jego ciężkość, z pewnością zostanie zastąpiony kawałkiem damskiej elastycznej rajstopy :-)


Szpilki stalowe w ilości 4 sztuki, to kolejne 31 gramów. Wymiana na tytanowe byłaby zdecydowanie przerostem formy nad treścią... :-)


Dwa elementy stelaża z włókna szklanego wskazały na wadze wartość 440g. (Jeden gram to gumka :-) )


Sam zaś namiot, czyli powłoka z daszkiem od wentylacji, to 514 gramów. Mały - to i lekki!



Długość złożonego stelaża to 56,5cm, co dobrze wróży przy pakowaniu do bagażu lotniczego :-)


Wreszcie po zważeniu i zmierzeniu całości, przyszedł czas na postawienie nowego nabytku. Z racji mroźnej zimy, za poligon doświadczalny posłużył pokój gościnny.

Wsuwanie prętów stelaża w tunele powłoki nie jest moim ulubionym sposobem mocowania, gdyż preferuję klipsy zahaczające w kilku punktach, co ułatwia i przyspiesza postawienie w pojedynkę. Jednak listwy tunelowe upraszczają wykonanie w fabryce i jest to też tańsza opcja. Przy cenie 45 zł... 

Stelaż sprawia wrażenie nieco zbyt długiego, bo przy wpinaniu końcówki pręta do mocowania plastikowego odstającego od narożników podłogi, słychać niepokojące odgłosy, ale to zapewne tylko przy pierwszych instalacjach, dopóki materiał się nie naciągnie. Na szczęście nic nie pękło, szwy też nie puściły. Można natomiast pokusić się o skrócenie stelaża o 1 centymetr, co obniży napięcie. Ja na razie pozostawiłem rozłożony namiot na kilka dni, by wszelkie naprężenia równo się rozłożyły.
Można też poskracać zbyt długi gumosznurek łączący sekcje stelaża na czas demontażu i transportu. Zainstalowanie daszka szczytowego nad siatką wentylacyjną także wymagało naciągnięcia mocowań, a sam daszek nakrywa wentylację z właściwym zapasem.

Namiotu nie rozstawiałem na zewnątrz także z powodu mrozu, który dla włókna szklanego bywa czasem zabójczy. Elementy fiberglasowe niekiedy mocno sztywnieją w niskich temperaturach i bywa że przy porannym zwijaniu namiotu pręty pękają. To tak jakby ktoś nie wiedział...

Maskowanie Woodland było jedyną opcją kolorystyczną.

Daszek mocno naprężony na mocowaniach.

Daszek nakrywa otwory wentylacyjne tworząc okap.

Namiot rozłożony, to przystępuję do próbnego zasiedlania :-)
Jako element referencyjny, do pracy weszła moja zimowa najstarsza samopompa od firmy Thermarest. Jej długość to 185cm, zatem przypuszczałem, że przy namiocie o deklarowanych wymiarach metr na dwa, na długość zostanie nieco luzu. No i tu zaczęły się dwie niezgodności z opisem.
Mata weszła "na styk". Jak dla mnie to nie jest duży problem, bo do dryblasów zdecydowanie nie należę, a i mniejszy rozmiar to mniejsza waga :-) No ale skoro ma być metr na dwa...

Złapałem więc miarkę i pomierzyłem co trzeba.
Otóż deklarowanych 200cm na 100cm nie udało się nawet naciągnąć... Pierwsze pomiary wykonałem po najbardziej skrajnych elementach jakimi są mocowania stelaży i szpilek, a następnie pomierzyłem wymiary zewnętrzne i wewnętrzne podłogi. Wyszło w środku 185x85cm... Spora różnica... :-( 



Długość podłogi wewnątrz - 185cm.

Mierząc skrajne elementy (a więc nie podłogę) po zewnętrznej, wyszło naciągane 197 cm.


Sama podłoga tylko ma 185 cm długości...


Szerokość na punktach skrajnych - 100 cm.  


Szerokość podłogi po naprężeniu na zewnątrz - 90 cm.


Pomiar szerokości wewnątrz, to ok. 85 cm.


W założeniu mały i wręcz prymitywny namiot, to i na niewyszukane zastosowania. Toteż do środka upchnąłem (!) niewielki plecak - Osprey Stratos 24. Nie pozostawił miejsca po bokach...


A miało być tak przestronnie... Jeszcze obok wymiarów na etykiecie, jakiś Chińczyk z poczuciem humoru umieścił symbole dwóch ludzi... ;-) :-)



 
Ale jeden z wymiarów okazał się w badaniu bliższy rzeczywistości, a mianowicie wysokość - 100cm na deklarowane 110. Jak dla mnie najmniejsze rozczarowanie. Niektóre namioty mają 90 - 95 cm wewnętrznej wysokości, co zwykle jeszcze wystarcza.



Waga i miara coś już mi powiedziała o nowym nabytku. Teraz czas na ogląd i opisanie szczegółów konstrukcji.

Namiot ma konstrukcję kopułkową typu Igloo, opartą na dwóch skrzyżowanych prętach z włókna szklanego, wolnostojącą, samonośną. Z tej racji nie wymaga użycia szpilek do poprawnego rozstawienia, a jedynie do przytwierdzenia go do podłoża - jeśli taka konieczność zachodzi, głównie z uwagi na wiatr.

Wejście znajduje się na dłuższym boku i jest zaopatrzone dodatkowo w moskitierę. Zamek prowadzony po łuku, chroniony jest patką chroniącą od deszczu. Na szczycie zastosowano siatkę wentylacyjną, nakrywaną osobnym daszkiem. W pogodne noce nie ma konieczności jej mocowania.
Wypada mi tu zaznaczyć, że celowo wybrałem namiot z zamkiem prowadzonym po łuku od dołu w górę i na drugą stronę ku podłodze z którą poła drzwi łączy się właśnie u dołu. W poprzednim tanim namiocie miałem drzwi rozsuwane pionowo przez środek od góry, zaś dolne dłuższe poły pozbawione zamka poziomego u dołu (jak miała to wewnętrzna moskitiera) miały chronić przed dostawaniem się deszczu do środka, co niestety przy deszczu z wiatrem notorycznie się zdarzało... Choć umówmy się - ani jeden ani drugi, - nie jest to namiot na ulewy...

Po zasunięciu zamka, wejście jest w teorii lepiej chronione od wiatru i deszczu. Nie ma tu niezabezpieczonych szczelin, łopoczących i wpuszczających deszcz. Zaś górna wentylacja ma daszek z okapem wyglądającym na wystarczający przy lekko zacinającym deszczu. Dopóki się nie zagubi... :-)

Uchylona moskitiera i materiał wejścia.

 
 
Poniżej dla porównania trzy zdjęcia mojego pustynnego namiotu Bear Sign Arizona. Można dostrzec szczelinę poniżej poły wejścia, która fabrycznie nie ma tam zamka.
Namiot zamknięty. Bez wiatru i deszczu dolna szczelina niewidoczna.

Mocna podłoga z polietylenowej plecionki to dobry wybór na plażę i pustynię.

Na powyższych zdjęciach widać przykrótkie poły wejścia.

Materiał drzwi po otwarciu albo pozostaje na zewnątrz przy zamkniętej moskitierze, albo można go zrolować bądź wpuścić do środka kiedy i siatka jest otwarta. Niestety, taka konstrukcja może powodować przydeptywanie jednej czy drugiej poły, plątającej się pod nogami. 

Sam materiał namiotu jest podobno powlekany od zewnątrz, z srebrną apreturą wewnątrz. Łączenia są pozszywane na wzmocnioną zakładkę, ale nie impregnowane ani nie podklejone.  Trudno by się było takich uszlachetnień spodziewać przy cenie 45zł. Patrząc od wewnątrz, aż widać prześwity na szwach.

Spoglądając na ilustracje z oferty sprzedaży, w skrytości ducha liczyłem na mocną polietylenową (PE) plecionkę podłogi jak we wcześniej posiadanym budżetowcu. Taka mocna podłoga świetnie spisywała się na skalistej pustyni. Tym razem zastosowano cienki materiał o wątpliwej wytrzymałości tak mechanicznej, jak i na przemakanie. No, ale to przecież taniocha... Za to z elementów extra, w centralnym punkcie sufitu odnalazłem pętelkę do zawieszania lampki... :-) Bo o haczyku czy kieszonkach nawet nie marzyłem.  





Pętelka na lampkę. Haczyk trzeba mieć swój :-)


Jakoś przy przymiarkach nie wgramoliłem się do środka ze śpiworem. Nawet przy moich skromnych 163 cm wzrostu, nie chciałem się dołować ciasnotą. Osobom o wzroście powyżej 170 cm sugeruję poszukać czegoś obszerniejszego.

Stopami już niemal dotykam poszycia. A co będzie w śpiworze...?


Wobec tej nad wyraz oszczędnej siermięgi przejawiającej się niemal przy każdym detalu, subtelny deseń korony aplikowany na materiale podłogi nasuwa refleksję, czy może ta korona chroni choćby przed wirusem...? ;-) :-)

Królewska podłoga... ;-) Prześwituje aż miło...



Pierwsze przemyślenia.

Namiot prezentuje powszechnie stosowane rozwiązania w tanich konstrukcjach. Jeśliby zadbać o dotrzymanie deklarowanych wymiarów i ewentualnie zastosować mocniejszą podłogę, byłaby to pozycja nie tylko dla najmłodszych na militarne działania ogrodowe, ale i na weekendowe wypady, na festiwale, czy nawet na kilka dni w teren przy sprzyjających prognozach. 

Niemal identyczne namioty bardzo często widywałem na nadmorskich plażach, gdzie głównie cena grała rolę, a parametry miały być zaledwie podstawowe. Pewnie pójdzie ze mną gdzieś na pogodną nockę, przy czym ciekaw jestem czy ze mną wróci... ;-)

Swoją drogą, - że też mi się chciało recenzować taką jednorazówkę... Może dla ostrzeżenia innych :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz