Ekstremalna Droga Krzyżowa, trasa św. Urszuli Ledóchowskiej. Prowadzi z miejscowości Trzciana przez Ujazd - Rdzawa - Kierlikówka - Bełdno - Żegocina - Bytomsko - Rajbrot - Lipnica Murowana - Leksandrowa - Nowy Wiśnicz. Dystans - 31 km.
Do przejścia Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przymierzałem się już kilkukrotnie. Wędrując po okolicach, czasem widywałem na drzewach małe tabliczki z trzema literami - EDK. Wujek Google szybko rozszyfrował skrót i w mojej głowie zaczęła kiełkować myśl, by taki szlak przejść. Jednak z czasem temat popadł w zapomnienie, aż wreszcie w tym roku temat powrócił, gdyż dwa tygodnie przed terminem dowiedziałem się o wydarzeniu.
Moje liczne wędrówki odbywały się zwykle za dnia. Czasem do celu dochodziłem nocą, ale i tak niedługo po zachodzie słońca. Typowo nocnych przejść było jednak niewiele, więc i to mnie pociągało.
Zastanawiałem się, czy zabrać ze sobą aparat. Jednak w nocy bez statywu, nawet z jasnym obiektywem nie byłoby większego sensu. Tym bardziej, że na tę trasę nie wybierałem się po zdjęcia, nie tworzyłem przewodnika po szlaku. Założenie pokonywania EDK było zgoła inne niż klasyczne wędrówki szlakami turystycznymi, toteż poprzestałem na smartfonie.
Pogoda zapowiadała się nieco mroźna z lekkimi opadami śniegu, ale lepsze to niż deszcz. Zatem dobre ubranie, herbata do termosu i ...gotów!
Niezawodni sąsiedzi podrzucili mnie na miejsce startu przed dziewiątą w nocy. Nie było rady - trzeba było iść...
Po mszy św. w Kościele parafialnym w Trzcianie, uczestnicy w liczbie ponad stu, zebrani w małe kilkuosobowe grupki, wyruszyli na trasy, gdyż obok trasy św. Urszuli, była też dłuższa trasa św. Szymona.
![]() |
| https://edd.nid.pl/wydarzenia/kosciol-pw-sw-malgorzaty-panny-i-meczennicy-w-trzcianie/ |
Moja grupa była czteroosobowa. Dwie siostry z lipnickiego zgromadzenia założonego właśnie przez św. Urszulę, anglistka z sąsiedniej Muchówki i ja. O godzinie 22.20 po mszy świętej wyruszyliśmy na trasę. Zdjęcia z pierwszej stacji - kościół w Trzcianie - nie ma, bo choć je zrobiłem smartfonem, to jakoś znikło...
Rozgrzewka była pod górę od Trzciany do Ujazdu. Zimno, temperatura kilka stopni poniżej zera, asfalt trochę śliski i lekko przyprószony śniegiem. Z początku przed nami migotały światełka czołówek grup sunących przed nami, co doskonale wskazywało trasę marszu. W chłodzie nocy szybko się rozgrzaliśmy, każdy jeszcze w pełni sił. Schodząc do Rdzawy, widać było migotliwe światełka rozciągnięte na bocznej drodze, toteż stanowiły dla nas świetne przewodnictwo na trasie.
Druga stacja znajdowała się przy kościele w przysiółku Lutry. Było ciemno, więc na zdjęciu widać jedynie światełka pątników.
![]() |
| II Stacja - Lutry |
Po wysłuchaniu rozważań ruszyliśmy w milczeniu dalej.
Grupy rozciągały się coraz bardziej, jednak wciąż widać było poruszające się światełka przed nami i za nami. Tak doszliśmy do III stacji przy skrzyżowaniu obok szkoły i remizy OSP w Kierlikówce.
![]() |
| III Stacja - Kierlikówka |
Stamtąd schodziliśmy w dół ku luźno rozrzuconym zabudowaniom. Nie trzeba było szukać trasy na małych skrzyżowaniach. Mnogość śladów butów z mocnym protektorem na białym dywaniku śniegu, jednoznacznie informowała nas o kierunku trasy. Także szczekające gdzieś dalej przed nami psy, informowały o przechodzących tam pielgrzymach. Cały czas czuło się ten zbiorowy trud odbywania drogi krzyżowej w ciszy i ciemności mroźnej nocy. Tak wędrowaliśmy przechodząc rozległe pola, przez drogę leśną pod górę do Bełdna. Skręcając w dół ku Żegocinie, zatrzymaliśmy się przy kapliczce by kontemplować IV stację.
![]() |
| IV Stacja - Bełdno |
I tutaj tak samo kilka grup było przed nami i za nami, więc spotykaliśmy się przy stacjach, gdzie rozważania zajmowały kilka minut. Stąd już niedaleko do Żegociny, a że bywałem tu niegdyś kontemplując z górki zachody słońca, czułem się jak u siebie, rozpoznając mijane drogi i punkty w terenie. Trasa jednakże przechodziła obok cmentarza w Żegocinie, którego o mały włos nie ominęliśmy, ale szczęśliwie grupa idąca przed nami obrała prawidłowy kierunek, co wzmogło naszą czujność i ustrzegło nas od pójścia na skróty.
W Żegocinie jasno, a farę widać już z cmentarnego pagórka. Chwilę kontemplacji poświęciliśmy przy V stacji.
![]() |
| V Stacja - Żegocina kościół |
Od tego miejsca nie mieliśmy wątpliwości co do dalszego przebiegu trasy. Piątą stację odprawiliśmy przy kościele i wznowiliśmy marsz ku Bytomsku, by jeszcze w Żegocinie obok szkoły zatrzymać się na rozważania VI stacji.
![]() |
| VI Stacja - Żegocina szkoła |
Niebawem doszliśmy do Bytomska. Tutaj, przy niewielkim skrzyżowaniu stała dobrze mi znana kapliczka, będąca zarazem miejscem kontemplowania VII stacji, więc na kolejne kilka minut wsłuchaliśmy się w treść rozważań.
![]() |
| VII Stacja - Bytomsko |
Pojawiły się też pierwsze symptomy zmęczenia, bo po dniu z obowiązkami, senność przychodziła nieubłaganie, Ale i to udało się przezwyciężyć, choć to dopiero tuż za Bytomskiem mijaliśmy półmetek... Ale nic to, - Rajbrot to już nasza gmina i do Lipnicy blisko, więc nowe siły w nas wstąpiły, które po części zregenerowały się przy pięknym nowym kościele, gdzie ustanowiono VIII stację. Odpoczywało tu kilka grup, gdyż z innych tras krzyżowały się tutaj drogi pątnicze.
![]() |
| VIII Stacja - Rajbrot kościół |
Takoż po kilku minutach i my ruszyliśmy ku Lipnicy, by jeszcze u stóp Dominicznej Góry obok kolejnej kapliczki przeżyć tajemnicę IX stacji.
![]() |
| IX Stacja - Rajbrot Dominiczna |
Niebawem sypnęło śniegiem. W świetle ostrego snopa światła mojej czołówki, obserwowałem zjawisko wyglądające jak ostrzał zimy z śnieżnego karabinu maszynowego. Otóż bowiem światło na niższych trybach jest realizowane przez szybkie migotanie diód, które choć nie jest bezpośrednio rejestrowane wzrokiem, to daje się zauważyć właśnie takim stroboskopowym zjawiskiem, gdzie linia sypiącego śniegu jest przerywana szybkim migotaniem światła, dając wrażenie serii pocisków bądź kresek i kropek jak w alfabecie Morse'a. Przez to nawet śnieg dokuczliwie sypiący w oczy nabrał nieco innego wymiaru, gdy idąc i medytując, można było znaleźć się przez kilka chwil w jakiejś odrealnionej rzeczywistości. Gdy doszliśmy od Rajbrotu do skrzyżowania z drogą wojewódzką w Lipnicy Górnej, sypiący intensywnie śnieg zaczął powoli zanikać. Gdy więc na rogatkach Lipnicy dochodziliśmy do kapliczki przed nowym cmentarzem, widzieliśmy ślady poprzedzającej nas grupy, a po chwili ujrzeliśmy dwie osoby klęczące przez figurą. Gdy wstali, na stopniu podejścia do kapliczki zostały dwa podwójne ciepłe i odtajałe ślady pątniczych kolan. To dobitnie pokazuje wiarę i determinację pielgrzymów, żarliwość modlitwy i poświęcenia. Nie mogłem więc tych śladów nie uwiecznić, zanim pokryte zostały ostatnimi spadającymi z nieba płatkami czystej bieli... I tu właśnie wysłuchaliśmy rozważań na kanwie wydarzeń X stacji.
![]() |
| X Stacja - Lipnica Murowana przed cmentarzem |
![]() |
| Tu klęczeli pątnicy... |
A przed nami Lipnica Murowana. Mijam o sto metrów swój dom. Po prostu go mijam, jakby to nie było miejsce do którego zdążam. Bo dzisiaj nie dom jest moim celem, a fenomen męki Pańskiej, której tajemnicę XI stacji przeżywamy na lipnickim rynku, u stóp figury św. Szymona. Tutaj też jedna z sióstr odłącza się od naszej grupy. Niedawne szczepienie przeciwko koronawirusowi osłabiło ją nieco, więc dla niej Jezus wciąż pozostanie żywy na krzyżu.
![]() |
| XI Stacja - Lipnica Murowana rynek |
My zaś kontynuujemy pątniczy szlak ku wzgórzu Lipconka, gdzie przy niewielkim krzyżu więczącym kamienny cokół, kontemplujemy stację XII - śmierć Jezusa na Krzyżu. A wzgórze Lipconka nad Lipnicą przypomina jerozolimską Golgotę...
![]() |
| XII Stacja - Lipnica Górna Lipconka |
Zostawiamy Lipnicę za sobą. Niebo powoli i nieśmiało zaczyna się przejaśniać, więc można wyłączyć czołówkę. Zmęczenie i senność odpędzamy rozmowami, gdyż choć drogę krzyżową odbywa się w milczeniu, to przy znużeniu i braku snu lepiej orzeźwić się słowem niż zasnąć idąc. Za kierownicę w takim półśnie nie odważyłbym się usiąść, ale iść jeszcze możemy, - wszak to już ostatnie kilometry. Jednak czujność nas opuściła. Mimo, że jest już całkiem jasno, nieświadomie mijamy w połowie zejścia XIII stację, a kiedy zauważamy ten fakt kilometr dalej, zatrzymujemy się na rozważania.
![]() |
| XIII Stacja - Leksandrowa (była kilometr wcześniej...) |
Tę niewielką odległość pomiędzy Golgotą a grobem rozciągnięto tu na trzy kilometry, więc zdjęcie z krzyża kontemplujemy nieco dalej, ale wciąż na trasie. Ostatnie dwa kilometry idziemy niespiesznie, bo i poranny chłód doskwiera i sił coraz mniej, przeto i zmęczenie daje się we znaki. Ale taka właśnie jest nasza droga krzyżowa - ekstremalna... Ostatni skręt w prawo i przed nami widnieje wiśnicka fara. Wchodzimy na dziedziniec o 7:20. Mijają nas ludzie zdążający na poranną mszę, a my wsłuchujemy się w rozważania końcowe XIV stacji i tu zostawiamy intencje, z którymi pielgrzymowaliśmy przez noc i dzisiejszy poranek.
![]() |
| XIV Stacja - Nowy Wiśnicz kościół |
Nawet nie było tak ekstremalnie, ale lekko też nie było. Niewątpliwie to właśnie misterium męki Pańskiej pozwoliło nam wykrzesać z siebie rezerwy sił, których może nie poświęcilibyśmy bardziej prozaicznym celom.
Dziękuję pielgrzymującym w mojej grupie za wzajemne wsparcie, towarzyszenie w trudach pątniczej wędrówki i dzielenie się radością dokonania. Dziękuję też sąsiadom za podwiezienie do Trzciany i towarzyszce marszu Rozalii za nawigowanie na trasie i jej tacie za odtransportowanie do Lipnicy. I dziękuję też naszym lipnickim świętym, że tam z góry nas strzegli i do celu doprowadzili.
A tym którzy powierzyli mi swoje prośby na czas pielgrzymowania śladami męki Jezusa - dla Was niosłem je i zostawiłem u celu.
Szczęść Boże!
.
















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz