W 2010 roku – o ile dobrze pamiętam – po sypianiu w kilku śpiworach syntetycznych, kupiłem swój pierwszy śpiwór puchowy. Był to Cumulus LL330 Custom z wyprzedaży, więc i cena była zachęcająca. Był dłuższy niż powinien być do mojego wzrostu, ale okazja przeważyła nad rozterkami. Trochę ze mną wędrował przez dwa lata, po czym w ramach forumowych testów otrzymałem tym razem inną pozycję – Cumulus Quilt 250.
Śpiwór idealny
Oczywiście słowo „idealny” odnosi się do szczególnych zastosowań, ale właśnie według tych kryteriów określam go ze swojego punktu widzenia jako idealny. Jak łatwo się domyślić z tytułu, śpiworem tym jest MAŁACHOWSKI UL300II.
Dzięki administracji i uczestnikom forum NGT (Niezależna Grupa Testingowa – ngt.pl), otrzymałem właśnie ten model do testowania i użytkowania. Co więcej, dzięki zaangażowaniu w to przedsięwzięcie pana Bartka Małachowskiego, mogłem wpłynąć na ostateczny kształt mojego modelu. Poprosiłem więc o dopasowanie długości do mojego wzrostu, dodanie pętelek w nogach do wieszania i wietrzenia śpiwora po nocy i jeszcze przedyskutowaliśmy kilka szczegółów, choć druga generacja wprowadziła pewne poprawki po pierwszym wydaniu.
Kiedy wreszcie pod koniec maja 2015 roku kurier dostarczył mi spore, acz niewiarygodnie lekkie pudło, moja fascynacja zaczęła tylko rosnąć i przez lata utrzymuje się niezmiennie.
Śpiwór po wyjęciu wyglądał jakby niepozornie. Platynowe poszycie z japońskiego ultralekkiego materiału Toray Airtastic było niemal przezroczyste, pod światło doskonale było widać zawartość poszczególnych komór, które po rozłożeniu na płaskiej powierzchni, szybko nabierały objętości, budując puszysty kształt całego śpiwora. Było to o tyle łatwiejsze i szybsze, że nie był skompresowany do transportu, a niemal luźno wypełniał dość spore pudło.
![]() |
...jak to możliwe, że do takiego małego woreczka zmieści się taki duży śpiwór...? |
Oczywiście obejrzałem go dokładnie z każdej strony, pomierzyłem, zważyłem i już kolejny banan na twarzy – waga samego śpiwora to 399 gramów, a w worku kompresyjnym 415 – jeszcze ze wszystkimi metkami.
W porównaniu do posiadanych LL330C i Q250 wyglądał obiecująco i do dzisiaj jest moim najlżejszym śpiworem, dodam, że zdecydowanie najczęściej używanym w sezonie.
![]() |
Q250 - UL300II - LL330C |
![]() |
Cumulus LL330C - Cumulus Quilt 250 - Małachowski UL300II |
UL300II w terenie
Oglądanie, ważenie, mierzenie, opisywanie… Wszystko to można chronologicznie odnaleźć na moim blogu. Jednak nic to w porównaniu do prawdziwej akcji terenowej.
Gdyby wtedy odbywała się biblijna uczta opisywana w Ewangelii św. Łukasza (Łk 14, 15-24), to zapewne sam bym powiedział: „Otrzymałem nowy śpiwór i idę go wypróbować”.
W sumie to tak właśnie mogło wyglądać. Otóż zaledwie dwa dni później zameldowałem się w Lądku Zdroju wraz z nowym śpiworem i towarzyszką wędrówki, na dokończenie Głównego Szlaku Sudeckiego.
Sypianie w nowym nabytku było interesującym doświadczeniem. Wchodzę do kokonu, zamykam oczy i nie czuję niczego nad sobą. Po chwili robi się ciepło od ciała, którego temperatura wypełnia wnętrze, przechodzi do komór i ogrzewa wolne przestrzenie pomiędzy drobinami rozprężającego się puchu… Niesamowite. W sumie przerabiałem to w podobnym stylu i w LL330C i pod quiltem, ale dopiero teraz wewnątrz UL300II ta lekkość stała się tak ulotnie wyczuwalna…
Sławniowice, Główny Szlak Sudecki |
Podobnie wygląda obserwacja. Po wyjęciu z worka kompresyjnego śpiwór jest pognieciony i pomarszczony jak stary żółw z Galapagos, by powoli nabierać loftu i zyskiwać na sprężystości.
Dlatego też przy rozstawianiu biwaku wyciągam go jak najszybciej, by miał czas na rozprężenie się. Pomaga przetrzepywanie i łapanie powietrza jak w worek, którym w zasadzie jest. A po wejściu, ciepłe powietrze od ciała unosi górny panel jeszcze bardziej. Niewątpliwie sprzyja temu niewiarygodnie lekki materiał poszycia, z łatwością podnoszony prężącym się puchem. Widać tu wszechobecną lekkość, oddziałującą w rosnącej harmonii.
Rano, kiedy wychodzę z przytulnej ciepłoty, gładkość materiału lekko faluje zamykając powoli opusz(cz)oną przeze mnie przestrzeń. Aż żal go znowu pakować do ciasnego woreczka.
Matcze, Szlak Nadbużański. |
We dnie, kiedy nie przewidywałem zaglądania do wnętrza plecaka w ciągu dnia, a było w nim jeszcze sporo wolnego miejsca, po spakowaniu innych elementów, na sam wierzch wkładałem do plecaka zdjęty po wietrzeniu śpiwór, by się niepotrzebnie nie gniótł, by oddychał, a wieczorem szybciej się napuszał. Ale o tym i innych działaniach napiszę w wątku o konserwacji.
![]() |
Trzcińsko, Szlak Niebieski Sudecki. |
Czterodniowy finisz na GSS pozostawił mnie w pewnym niedosycie.
Kilka dni później Agnieszka „Leśna” zaproponowała wędrówkę Szlakiem Nadbużańskim. Choć szlak prowadził po równinach, to w myśl maksymy „nie samymi górami człowiek żyje”, przystałem na tę propozycję. Tym samym na równe dwa tygodnie i około 400 kilometrów z licznymi błądzeniami, śpiwór od Małachowskiego zapewniał mi nocną przytulność.
Zabuże, Szlak Nadbużański. |
Co tu wiele pisać, - na każdy dłuższy i krótszy szlak zabierałem te magiczne czterysta gramów.
Próbowałem nawet policzyć trasy w których mi towarzyszył, ale trudno wyliczyć moją dość intensywną aktywność w terenie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Był i w chłodniejszych Karpatach Ukraińskich ogrzewając w Gorganach, otulał w chłodne noce na izraelskiej pustyni Negev pokonując ją całą na moim grzbiecie, w chłodniejsze noce wchodził w kooperację z innym puchaczem na zasadzie combo – głównie z braku śpiwora przejściowego.
Ale miałem też okazję oprócz UL300, sypiać w przedprodukcyjnym UL200, pożyczonym UL500 i zimowym UL900. Gdybym miał nieistniejącego w ofercie UL600, to na każde warunki temperaturowe byłbym zabezpieczony pojedynczym śpiworem. I właśnie na taki nowy model się zanosi po mojej sugestii opracowania linii 300 – 600 – 900. Trzy śpiwory i od ciepła do mrozów, od dolin po alpejskie szczyty ultralekki śpiwór z najlepszych komponentów zabezpiecza każdy nocleg.
Wrażenia z użytkowania
Śpiwór UL300II który przeszedł ze mną tysiące kilometrów, w którym sypiałem w temperaturach od chłodów górskich po upały pustynne, musi być dobry.
Mając sześć śpiworów puchowych – w tym cztery klasy „300”, mógłbym dobierać je na zmianę. Sęk w tym, że jak się zasmakowało w ambrozji, to na lemoniadę już nie ma ochoty. Owszem, na dwudniówki czy inne krótkie i okoliczne wypady zabieram czasem inną pozycję, głównie by oszczędzać mojego nieważkiego długodystansowca.
![]() |
Alaska 1300 - UL900III - Quilt 250 - LL330C - UL300II - FN Nordkapp 300. |
Śpiwór Małachowski UL300II to lekka i minimalistyczna konstrukcja. Niejeden by nawet powiedział, że ciasna czy klaustrofobiczna, co doskonale widać w porównaniu z modelami innych polskich firm. Polskich, bo tu bez fałszywej skromności muszę potwierdzić powszechnie znany fakt, że polski puch jest jednym z najlepszych na świecie, jeśli nie rzeczywiście najlepszym. A jeśli dojdzie do tego dojrzała konstrukcja na topowych materiałach, to nie ma się co dziwić, że świadomi klienci wybierają właśnie polskie śpiwory…
![]() |
Wąsko, szeroko, umiarkowanie, - trzy różne konstrukcje. Nasze na górze ;-) |
Moja trzysetka w tym względzie pretenduje do miana najlżejszego śpiwora klasy „300” na świecie. A przynajmniej tak było w dniu jego produkcji. Z tego tytułu trudno się spodziewać pójścia według idei „one size fits all”. Dostępna jest pełna rozmiarówka – standardowo „M”. „L” i „XL”, a i to można dopasować.
W moim egzemplarzu rozmiaru „M” powinno być wypełnienie 270 gramów puchu 850 cu/in i proporcji puchu do pierza 98/2. Całość waży 399 gramów, a z woreczkiem kompresyjnym – 415g.
Materiał to Toray Airtastic o gęstości splotu 7D – niemal jak w pończochach… Jeden metr kwadratowy waży zaledwie 19 gramów! Niewiarygodnie lekki i całkowicie puchoszczelny, a przy tym bardzo wytrzymały. Polski puch i japoński materiał – prosta recepta na sukces.
Do tego odpowiednio minimalistyczne dodatki jak zamek YKK, patka z zatrzaskiem i ściągacze.
Kształt i wymiary dopasowane do anatomii z odpowiednim luzem w zapasie. Gdy leżę w nim na plecach, czuję się jak w kokonie, bez nadmiernego luzu i bez poczucia ciasnoty. Dopiero gdy się wiercę, zauważam, że nie jest tak obszernie jak pod kołdrą na łóżku.
![]() |
Jeszcze nie całkiem rozprężony... |
Zamek działa lekko i poprawnie, a wcinanie materiału w maszynkę przytrafiło mi się może kilka razy. Ale nauczyłem się zasuwać zamek jeszcze sypiając w Cumulusie LL330, gdzie to było wyzwaniem nie lada by nie przyciąć materiału. Posiadacze starszych Cumulusów dobrze o tym wiedzą. Zamek nie jest samoblokujący, co powinno, a nie zawsze jest standardem w śpiworach. Tu mogę go rozpiąć ruchem rozrywania góry od dołu i szybko wyjść, zwłaszcza gdy występuje nagła potrzeba. Zaś patka z zatrzaskiem zapobiega przypadkowemu rozsunięciu suwaka, ale gdy potrzebuję, odsuwam maszynkę o kilka centymetrów i pod patką wyciągam ramię sięgając na zewnątrz śpiwora. To się sprawdza szczególnie w modelach i sezonach zimowych.
Bardzo mi się spodobał też kaptur, co po poprzedniku należało przyjąć z radością. Jakkolwiek nieczęsto są warunki zmuszające do zapakowania się szczelnie, to gdy trzeba, jest jak trzeba. Też i ściągacze działają zgodnie z oczekiwaniami i może tylko wymieniłbym sznurkowy ściągacz kaptura na gumosznurek. Z naciskiem na „może”.
![]() |
Kaptur w wersji 3D. |
Materiał poszycia – Toray, jak i chyba wszystkie rodzaje nylonu, jest bardzo śliski. Jest to zaletą przy wierceniu się, jednak kontakt poszycia z matą / materacem powoduje, że wystarczy lekko nierówna powierzchnia, by zjeżdżać w kierunku spadku. Nachylenie powyżej 3° pokazuje już występowanie zjawiska. Nie zawsze teren jest równy, więc gdy nie jest, podkładam coś pod materac od strony spadku – najczęściej spodnie bądź buty w reklamówce i mam namiastkę kołyski. Unikam natomiast nachylenia przód – tył.
Ten sam lekki materiał potrafi się szybko przyklejać do spoconego ciała. Na długich szlakach i w dziczy, a szczególnie na pustyni, o takie sytuacje nietrudno. Radzę sobie z tym sypiając w cienkim jedwabnym komplecie i lekkich bawełnianych skarpetkach. To też zabezpiecza materiał od zabrudzenia i zapocenia. Zastanawiałem się też nad jedwabną wkładką, ale kręcąc się notorycznie, mógłbym się w niej zawinąć na amen…
Po noclegu, kiedy to tylko możliwe, rozpinam i przewracając na lewą stronę, rozwieszam śpiwór do przeschnięcia i przewietrzenia. Ciało ludzkie transpiruje, przez co wilgoć od ciała nawet w suche i cieple noce przenika do konstrukcji. Choć zatem pozornie nie było wilgoci, to wywieszenie śpiwora ma sens. Na zdjęciach widać, że trzymam się tego w terenie.
![]() |
WGSB, Gorgany, Ukraina. |
![]() |
Suszenie na akacji (po lewej). Pustynia Negev, Izrael. |
![]() |
Mitzpe Ramon, skraj Maktesz Ramon. Negev, Izrael. |
![]() |
Przy schronisku pod Turbaczem. |
Po pierwszym – nota bene intensywnym roku używania UL300II, wiedziałem już jak z nim żyć w zgodzie i czego się po nim spodziewać. Późniejsze lata tylko wprowadzały nowe doświadczenia w zmieniających się warunkach, w tym wiele powiedziała wędrówka przez pustynię Negev. O ile dnie mogą nieźle przygrzać, o tyle nocne temperatury zimą spadają blisko zera. Ta rozpiętość temperatur pokazuje sens posiadania ciepłego jak na zastane warunki śpiwora. W jedną noc było mi już zbyt zimno, ale jak się później dowiedziałem na lotnisku, w tym czasie sąsiednia Jordania została w północnych rejonach zasypana śniegiem.
Zresztą jako zmarzluch uważam, że lepiej przez tydzień się rozpinać, niż przez jedną noc dzwonić zębami z zimna. Lansuję też własną maksymę, iż jedna noc nieprzespana z zimna, może zniechęcić do biwakowania w terenie, a kilka kolejnych zimnych nocy odstręczyć od wędrówek z biwakami. A nie każdy przykłada uwagę do kompletowania sprzętu na wyprawę, w tym śpiwora… A potem pojawiają się opinie, że śpiwór się nie sprawdził, głównie przez wypieranie swojej niefrasobliwości… Dlatego właśnie na lipcowe Fogarasze wypożyczyłem UL500 i przy sypianiu w okolicach i powyżej 2.000 m. było to pójściem za głosem rozsądku.
![]() |
UL500III. Przy jeziorze Capra, Fogarasze, Rumunia. |
![]() |
UL500III. Pole namiotowe przy Cabana Podragu, Fogarasze, Rumunia. |
![]() |
UL500III. Schron Vistea Mare, Fogarasze, Rumunia. |
W UL300II sypiałem też na wolnym powietrzu. Pod wiatą, altaną, na ganku. Tu sprawdzałem odporność konstrukcji na wiatr. Jeśli warunki nie wymagają zabrania bivi-baga, mam w odwodzie podłogę pod namiot – czy to z zestawu, czy docięty arkusz Tyveku, czy folię Polycryo. Mogę je wtedy pospinać i zabezpieczyć śpiwór, który i tak ma dobrą odporność na przewiewanie. Nie można go tylko pozostawić luzem po wyjściu, bo jeden poryw wiatru i szukaj wora w polach… Widać, jak fruwa choćby przy schronisku pod Śnieżnikiem.
Pod Sałaszem. Szlak niebieski Wielki Rogacz - Tarnów. |
![]() |
Strzyżowiec. Niebieski Szlak Sudecki. |
![]() |
Obok schroniska pod Śnieżnikiem. |
Nie miałem okazji sprawdzić konstrukcji na deszczu, bo zawsze byłem przed tym zabezpieczony. Jedynie namioty jednopowłokowe potrafią czasem nazbierać i oddać nieco kondensacji, ale nigdy nie odbijało się to zauważalnie na moich odczuciach.
Przez dziesięć lat UL300II towarzyszył mi w wielu wędrówkach, z których wymienię tylko te dłuższe:
2015 – Główny Szlak Sudecki (ostatni etap)
2015 – Szlak Nadbużański (wtedy jeszcze ok. 400 km)
2015 – Szlak Niebieski Wielki Rogacz – św. Just
2016 – Szlak Niebieski Karpacki (graniczny) – 1 część
2016 – Szlak Kaszubski (połączenie trzech szlaków)
2017 – Główny Szlak Beskidzki (po raz drugi)
2017 – Pustynia Negev – Izrael
2018 – Izraelski Szlak Narodowy – 1 część Negev
2018 – Izraelski Szlak Narodowy – 2 część Negev
2018 – Szlak Niebieski Karpacki (graniczny) – 2 część
2018 – Przejście Gorganów śladami WGSB
2018 – Szlak Rajbrot – Tarnów
2018 – Szlak Niebieski – św. Just – Tarnów
2018 – Izraelski Szlak Narodowy – 3 część Negev
2019 – Dolina Arava, Negev, Izrael
2019 – Przełęcz Lubomir – Gruszowiec, szlak zielony
2019 – Góry Salomona – Izrael
2020 – Covid (nie przeszedłem :-) )
2021 – Karpaty Rumuńskie – Apuseni, Retezat, Fogarasze z UL500III
2022 – Kacwin – Brzeźnica
2023 – Szlak Niebieski Sudecki
2024 – Szlak Żółty Sudecki
Dodatkowo w tych latach były jeszcze krótsze wędrówki z nocami w terenie, których nie wymieniam kolejno, choć też się ich trochę nazbierało. W tych latach używałem także i innych śpiworów, zatem powyższa lista nie jest listą moich wszystkich biwakowych wędrówek.
Widać więc, że na szlakach długodystansowych, UL300II okazał się niezastąpiony i niezawodny.
Śpiwór po dziesięciu latach częstego towarzyszenia mi na szlakach nie posiada żadnych uszkodzeń, śladów zużycia, nie wymagał też żadnych napraw. Pozorna delikatność sprawia mylne wrażenie nietrwałości, co z jednej strony implikuje dbałość, a z drugiej nie potwierdza się po latach nie zawsze delikatnej eksploatacji. A torture test to nie moja domena. Możecie zapytać byłą teściową ;-)
![]() |
Gościnna wiata w Pławnicy. Żółty Szlak Sudecki. |
Dbanie i konserwacja
Kto mnie zna, ten wie, że dbam o swój stan posiadania, czasem nawet przesadnie. Dzięki temu UL300II po dziesięciu latach dość intensywnej eksploatacji, nadal niezawodnie mi służy.
Zaliczył już kilka prań, które sam wykonywałem ręcznie i niemal pieszczotliwie, dbając o każdy etap, w tym dokładne płukanie i cały istotny szczególnie proces suszenia. Opisałem to na blogu, więc tutaj tylko zaznaczę, że jest to czynność, do której trzeba się z pełną świadomością przygotować, wykonując to samemu. Ale i firma Małachowski ma w ofercie pranie wyrobów puchowych, więc jest w tej kwestii najlepsza alternatywa. Nie wszystkie natomiast pralnie potrafią do takiego prania podejść właściwie, więc tu sam bym się nie odważył oddać śpiwora – zwłaszcza zimowego w nieznane ręce.
Raczej mi się nie zdarza wykładać śpiwora prosto na ziemi. Jeśli już, to na suchych górskich trawach, ale zawsze jest coś pod śpiworem na czas rozkładania biwaku i późniejszego pakowania. A jak już nie ma na czym, to rozkładam go na stojącym jeszcze namiocie.
Hanna, Szlak Nadbużański |
![]() |
Hala Michurowa, Ćwilin. |
![]() |
Kasuy Sands, Negev, Izrael. |
Jeśli mogę, nie kompresuję go maksymalnie. Mam nieco luźniejszy worek, a jak już wspomniałem, czasem układam go luzem na wierzchu głównej komory plecaka.
![]() |
Dulowa Chata, Bielawa, Żółty Szlak Sudecki. |
Szczególnie unikam pakowania do worka wodoszczelnego po nocy. Nie chcę, by zawarta w nim wilgoć kisiła się nie oddychając w ciągu dnia. Dlatego, kiedy tylko mogę, wietrzę śpiwór na lewej stronie, a po kondensacji w namiocie też dosuszam zewnętrzne poszycie. Gdy po deszczowej nocy nie mogłem go przesuszyć, w trakcie późnego śniadania na trasie zaraz wyciągnąłem go – jak i namiot – do przesuszenia, mimo, że śpiwór od deszczu nie ucierpiał.
![]() |
Suszenie na Koguciej Górce. Żółty Szlak Sudecki. |
Worek wodoszczelny i tak zwykle miewam, ale jedynie na przewidywane warunki deszczowe w ciągu dnia i tylko w przewidywaniu ulewy tak się pakuję.
W terenie poza cywilizacją nie zawsze są warunki do zadbania o higienę na poziomie domowym. Z tego powodu zawsze – tak, zawsze sypiam w lekkiej bieliźnie i w skarpetkach. Czasem jest to bawełniany podkoszulek i bokserki, czasem leciuteńki komplet jedwabny.
Grubsze getry i skarpetki. |
![]() |
Komplet jedwabny na szortach i cienkie skarpetki. |
Czasem, ale rzadko, dochodzi jeszcze buff na głowę. Tym samym dbam o czystość i suchość śpiwora, nie musząc go zbyt często prać. Takie właśnie poranne wietrzenie bardzo temu sprzyja. Ale też pamiętam, gdy po kilku dniach na pustyni przeziębiłem żołądek zimną wodą wypitą łapczywie w oazie i przez dwa dni z dreszczami kleiłem się do wnętrza śpiwora. Gdy na trzeci dzień doszedłem jako-tako do siebie, kolejne noce spałem w śpiworze przewróconym na lewą stronę… Pranie po powrocie było bardziej niż konieczne…
W domu śpiwór zwykle luzem i napuszony zalega na tapczanie w pokoju gościnnym bądź z innymi w drugiej sypialni. Wracając z terenu najczęściej tego samego dnia się rozpakowuję, przeglądam, wietrzę, odkładam. Jeśli padnę, to najpóźniej nazajutrz, choć zdarzało się przepakowywać na kolejny szlak niemal z marszu.
Konkluzja
Śpiwór puchowy to prosty w użytkowaniu element wyposażenia terenowego. Odpowiednio zadbany posłuży długie lata. A jeśli jest idealny, ulubiony i niezawodny, to jakże nie traktować go jak przyjaciela, jakim niewątpliwie jest - wszak przetrwał ze mną dziesięć lat. Daje ciepło, przytulność, zapewnia błogi sen i nie chce wypuścić.
Jak prawdziwy przyjaciel. Małachowski UL300II :-)
![]() |
Kasuy Sands, pustynia Negev, Izrael. |
Kolejny ciekawy, rzeczowy wpis. Miło się czyta Twoje wypracowania.
OdpowiedzUsuńTen śpiwór szczególnie przypadł mi do gustu, tym przyjemniej mi było o nim napisać.
UsuńDzięki za dobre słowa.