Strony

środa, 16 sierpnia 2017

Gorce, okolice Babiej Góry '2017



Gorce, to obok Beskidu Wyspowego najczęściej odwiedzane przeze mnie pasmo górskie. Jest tam sporo szlaków, same góry są piękne i ciekawe, a przy tym leżą niedaleko ode mnie. Dlatego też, korzystając z pogody, postanowiłem przejść szlakami jeszcze przeze mnie nie odwiedzanymi.


14.08.2017.

Do Klikuszowej dojechałem busem i przy skrzyżowaniu na Obidową, odnalazłem czarną kropkę, od której znaki poprowadziły mnie w kierunku wschodnim.

Klikuszowa - początek szlaku czarnego w kierunku Bukowiny Miejskiej.

Pola w Klikuszowej na początku szlaku czarnego.

Klikuszowa. Widok z pierwszego kilometra szlaku.

Szło mi się lekko, gdyż wzorem poprzedniej wędrówki, spakowałem się bardzo lekko, wszakże nie pomijając żadnego elementu wyposażenia, a wręcz dodawszy worek biwakowy. Mimo to, mój plecak ważył jedyne 4.114 gramów! Gdyby nie wspomniany bivy-bag zabrany w ostatniej chwili, było by poniżej czterech kilo...

Nieco ponad 4 kilogramy - nie licząc jedzenia i picia...!
 
Od Klikuszowej trasa - jak widać - jest całkiem widokowa. Podejście jest początkowo łagodne, - w sam raz na rozgrzewkę. Polna, wijąca się wśród łąk drożyna, aż zachęca do spokojnego marszu. Na skarpie rośnie obficie Dziewięćsił Bezłodygowy, będący pięknym, charakterystycznym kwiatem Beskidów. A droga niezawodnie prowadzi w kierunku lasu, wspinając się nieznacznie.


Dziewięćsił Bezłodygowy (Carlina Acaulis - pamiętam ze szkoły).



Po chwili dochodzę do rozdroża. Znaki gdzieś się zapodziały, ale po krótkim rozejrzeniu się - są. Prowadzą w prawo do lasu. Droga nieco ostrzej prowadzi pod górę, bo przecież idę w góry... :)


A tutaj - w prawo!



Gorce obfitują w bacówki i szałasy. To właśnie lubię, bo jest to forma ożywienia krajobrazu czymś niewielkim, skromnym, nie wadzącym górom. Kojarzą mi się z chatkami traperskimi z Dzikiego Zachodu, surowym osadnictwem i spartańskimi warunkami. A że bacówki często stawiane są na niewielkich polanach, to i można wzrokiem ogarnąć bliższą czy dalszą okolicę.





Tak dochodzę do skrzyżowania, skąd odchodzi niebieski szlak do Nowego Targu. Tam też po raz pierwszy trafiłem na tabliczkę kierującą do Koliby na Łapsowej Polanie. Postanowiłem odwiedzić ten niedawno reaktywowany obiekt.




Do Koliby było nawet mniej niż opisane pięć minut. Szybko zatem stanąłem przed niewielkim drewnianym budynkiem, harmonijnie wkomponowanym w zbocze góry, otwierające się panoramicznym widokiem na Kotlinę Nowotarską. Panorama Tatr ozdabiająca horyzont tworzyła miły oku obraz, krzepiący niejednego strudzonego turystę. Choć dzisiaj jakoś Tatry nie zechciały pokazać pełnej swej krasy...
Koliba starannie odremontowana, swym stanem zdradza troskliwą rękę gospodarzy. W środku także miło, a dobre wrażenie pozostaje też po rozmowie z obsługą. Jeśli taki stan się utrzyma, Koliba na Łapsowej ma szansę być świetnym miejscem wypadowym z Nowego Targu.

Koliba na Łapsowej Polanie.








Wracam na szlak. Do Bukowiny Obidowskiej już niedaleko. Na Bukowinie Miejskiej kończy się czarny szlak. No za długi to on nie był... Na szczęście łapię się na przesiadkę, - dalej poprowadzą mnie znaki żółte.
Za skrzyżowaniem wchodzę na szczyt Miejskiej i z marszu podziwiam masyw Turbacza od jego zachodniego zbocza, nieco stromego, pięknie eksponowanego. Idąc grzbietem za chwilę będę podchodził ku Kaplicy Papieskiej.

Bukowina Obidowska.

Bukowina Miejska. Zmiana koloru szlaku z czarnego na żółty.

Turbacz, schodzący zachodnim stokiem do Rozdziela. Po lewej polany Jaworzyny.



Na Rusnakową Polanę dochodzę wczesnym popołudniem. Przy Kaplicy cicho i spokojnie. Strzelam fotę przez okno i napieram dalej. Sprawdzam jeszcze rozkład mszy świętych, bo nazajutrz święto Matki Boskiej Zielnej, więc będzie okazja uczestniczyć w mszy. O! Na 11-tą będzie w sam raz!

Rusnakowa Polana - Kaplica Papieska.




Na Turbaczu umówiłem się z kolegą, ale on też przemierza szlaki i do schroniska wróci przez zmrokiem. Skoro zatem mam nadwyżkę czasu, postanawiam zagiąć na ścieżki pozaszlakowe. To właśnie lubię w Gorcach, że jeśli zabraknie mi szlaków, to ścieżek i drożyn będzie jeszcze aż nadto by wędrować po tych pięknych górach.
Przez Długie Młaki trafiam na Wisielakówkę, gdzie już niskie słońce pięknie oświetla ścianę drzew ustawionych do zachodu jak plażowicze do opalania. Tam skręcam na północ, by leśną dróżką dojść do czerwonego szlaku i wspiąć się na szczyt Turbacza, z którego spodziewam się obejrzeć i uwiecznić zachód słońca.

Długie Młaki w zachodzącym słońcu.

Wisielakówka





Rzeczywiście, już poniżej szczytu widzę, że rozpoczyna się spektakl zachodzącego słońca. Strzelam kilka fotek teraz, po czym za czerwonymi znakami pnę się na szczyt. W ramach lekkości nie zabrałem aparatu, toteż smartfonowe foty nie porażają ekspresją przekazu. Na szczęście zachód też nie był jakoś spektakularny, tak że strata niewielka. Ale jednak bez aparatu jakoś nieswojo się czuję...


Jaworzyna sunset ;-)


Na Turbacz!




Słońce zaszło, toteż kieruję się do schroniska. Waldek też już wykonał plan na dzisiaj i właśnie czeka na mnie przy obiadokolacji. Zasiadamy wespół do jadła i napitku, gaworząc przy tym o górach, wędrówkach, sprzęcie i życiu, które nota bene nas nie rozpieszcza... Po posiłku przenosimy się do korytarza na parterze, gdzie kontynuujemy sprzętowe pojedynki. Wybebeszam zawartość plecaka i przy okazji łapię wolnych słuchaczy. Cieszę się, że mogę komuś przekazać garść doświadczeń. Ale już noc zapadła, toteż trzeba przysposobić się do snu.

Schronisko PTTK na Turbaczu.

Pogoda dzisiaj była bardzo przyjemna, to i noc zapowiada się ciepło i bezdeszczowo. Grzechem byłoby spać w schronisku, a ekonomia wręcz wyklucza tę opcję. Rozglądamy się zatem po okolicy i rozkładamy się w pobliżu - Waldek w zagajniku na hamaku, ja zaś na werandzie Muzeum Turystyki Górskiej. Miejscówka w sam raz na osłonięcie się od wiatru i podziwianie rozgwieżdżonego nieba... Rozkładam podłogę z Tyveku, a na to ląduje worek biwakowy, materacyk NeoAir i trzysetka Małacha. Wsuwam się i muszę zmienić konfigurację - materacyk jest za wysoki i wyjeżdża pod worek, w którym pozostaję ja w śpiworze. Odwracam majdan o 180° i teraz wszystko gra i wiatr wieje z dobrej strony. No to kontemplacja i zasypiam...

To już noc, więc pora spać...



15.08.2017.

Rano budzi mnie gwar turystów i Waldek ze swym psem. To właśnie z racji na czworonoga nie mógł nocować w schronisku, choć za pokój zapłacił z góry...
Zwijam się i rozbrajam osłony przeciwwietrzne. Jednak w nocy nieźle dmuchało, ale za to w worku biwakowym zero kondensacji.





Wskakujemy jeszcze do schroniska skorzystać z kuchni turystycznej i wciągnąć coś na śniadanie. Waldek schodzi w dół do syna, - pies razem z nim :) Strzelamy po drodze jeszcze pamiątkową fotę pod iglicą na szczycie i schodzimy, rozstając się poniżej schodków na szlaku czerwonym. Nawet udaje nam się nie zagadać przy pożegnaniu... ;-)



Waldemar i Owczarek Poniemiecki ;-)


Czas jest dokładnie wymierzony. Z lekkim zapasem zdążę na mszę do nomen-omen - kultowego miejsca pod Turbaczem. Po drodze spotykam jeszcze małżeństwo, które z zielem w dłoni idzie poświęcić je przy kaplicy.

Na nabożeństwo przybyło sporo ludzi, choć byłoby nas o wiele więcej gdyby nie fakt, iż tego samego dnia w niedalekim Ludźmierzu odbywał się odpust... Ale i tak na Rusnakowej Polanie wiernych było wielu. Msza zaś odbyła się przy ołtarzu polowym, gdyż pogoda dopisała.








Po mszy postanowiłem znowu rozejrzeć się po nieznakowanych drogach i bezdrożach. W sąsiedztwie kaplicy odnalazłem obudowane źródło, ale w wodę byłem już zaopatrzony. Ruszyłem więc dalej w kierunku północnym.
Gorczańskie ogniska cywilizacji bezpośrednio sąsiadują z dziewiczą przyrodą. Choć jej dziewiczość mocno naznaczona jest ręką człowieka, to jednak urzeka swą czystością i naturalnym pięknem. Na niewielkim pagórku, pomiędzy drzewami znalazłem płaski kawałek porośnięty mięciutkim mchem. Miejsce wprost wymarzone pod namiot! Miękko jak na najprzedniejszym materacu, że można położyć się wprost na ściółce. Gdyby nie robaki, niedźwiedzie, wilki, tygrysy i lwy, pewnie bym tak kiedyś uczynił... ;-) Ale pewne, że miejsce warte jest ponownego odwiedzenia.


Woda!

A tutaj mam zamiar kiedyś rozłożyć się na noc... :)



Szukam drogi zejścia do doliny Lepietnicy. Jednak wszystkie drogi leśne kończą się w gąszczu, a gdy się w niego zagłębiam, chaszcze gęstnieją, stwarzając zaporę nie do przebycia.
Przed mszą umówiłem się z koleżanką, która lata temu oprowadzała mnie po sąsiednich gorczańskich bezdrożach. Jeśli chcę zdążyć na spotkanie, muszę odłożyć tę dziką eksplorację i sprawdzonym szlakiem zejść do Nowego Targu. Ale do Doliny Lepietnicy z pewnością jeszcze wrócę...


Nieprzebyte - póki co - rejony źródeł Lepietnicy.




Wracam zatem w okolicę Rusnakowej Polany, skąd przez Bukowiny Miejską i Obidowską schodzę do Koliby na Łapsowej, a stamtąd już niedaleko niebieskim do Nowego Targu.


Panorama Tatr i Kotliny Nowotarskiej spod Koliby na Łapsowej Polanie.

Nowy Targ - Kowaniec. Stąd szlaki startują w Gorce.

Z koleżanką nie widziałem się lata, ale że ma obowiązki rodzinne, to na całodzienną eksplorację Gorców nie mogę liczyć. Z jej czteroletnim synkiem możemy przejść się jedynie kilka kilometrów, co i tak daje nam możliwość zaliczenia kawałka innego pobliskiego szlaku :)
Przy okazji okazało się, że z mężem mają działkę w Zubrzycy Górnej, gdzie mogę się przekimać, na co ochoczo przystaję. Podrzucają mnie tam samochodem i instalują w przyczepce, więc jutro wybiorę się gdzieś w okolicę. Może to będzie Babia Góra, może Polica. Jest mapa, więc coś się zaplanuje.

Może Babia Góra...?

A może Polica...?

A może pośrodku...? :)


16.08.2017.

Ranek wstał wesoły, to ja też :) Choć ranek wstał znacznie wcześniej... :)
Postanawiam odszukać w terenie zielony szlak i nim podążyć dalej na zachód. Po kwadransie znajduję zielone znaki i kieruję się za nimi. W Zubrzycy przechodzę obok skansenu i lasami oraz polami według szlaku dochodzę do drogi poniżej Hali Śmietanowej.



Zielony szlaki przez Zubrzycę i Śmietanową na Krowiarki.


Skansen w Zubrzycy Górnej.

Hala Śmietanowa.

Od Hali Śmietanowej szlak prowadzi na Krowiarki - Przełęcz Lipnicką. Podchodzę zatem malowniczą halą, spoglądając na pasące się owce. Obrazek jak z dawnych czasów - owieczki na dali pobrzękują dzwonkami, a w oddali orawskie pagóry.
Rozpędziłem się trochę na prostej, a tu okazuje się, że w szczytowej partii hali szlak skręca w prawo, nieco w dół. Wracam zatem szukając znaków i podziwiając nieco rozleglejsze widoki z wysokiej drogi leśnej. Na skraju hali odnajduję znaki.







Teraz już uważnie spoglądam na drzewa, by nie zgubić szlaku. Tak schodzę do doliny potoku, wzdłuż którego biegnie kolejna szeroka leśna droga, a nią także szlak. Już bez żadnych problemów dochodzę do parkingu na Krowiarkach, przy którym powstaje budzący sporo kontrowersji obiekt.


Przełęcz Lipnicka - Krowiarki.

Na Babiej w tym roku byłem przechodząc Główny Szlak Beskidzki. Nie bardzo chce mi się wchodzić na teren Parku, bo dalsza marszruta mi nie pasuje do koncepcji dzisiejszego dnia, polegającej na pokonywaniu szlaków, których jeszcze nie znałem. Tak też stoję przez tabliczką kierującą na kierunek z którego przybyłem i wreszcie postanawiam - schodzę do Zawoi-Policzne niebieskim szlakiem.



Decyzja to była słuszna. Szlak nie jest oblegany, a jego dzikość bardzo mi odpowiada. Piękne, ocienione ścieżki schodzą zakosami w dół, wielokrotnie przekraczając górskie potoki, niewątpliwie dodające uroku. Potok Jaworzyna w dalszej części swego biegu nabiera mocy wartkiego strumienia, by po zejściu w dolinę rozlać się i nieco uspokoić.

Niebieskim szlakiem do Zawoi-Policzne.



 Potok Jaworzyna.

Do celu mojej dzisiejszej wędrówki już niedaleko. Jako, że trasa jest raczej spacerowa, nie mam napiętego harmonogramu. Zatrzymuję się zatem by co-nieco przekąsić i nie zabierać z powrotem. Tym bardziej, że strumień urzeka pięknem i spokojem, a omszone drzewa nadają okolicy charakteru miękkiej zieleni, której u schyłku lata tutaj nadal nie brakuje.



Po chwili znowu jestem na drodze, a przede mną Zawoja-Policzne. Zatrzymuję się przy przystanku busów i z zadowoleniem stwierdzam, że na transport do Krakowa nie muszę czekać nawet kwadransa.


A może nie do Krakowa, może... Cóż, - jednak...


Dla zainteresowanych moim wyposażeniem Light&Fast, - poniżej tabela.


SUMA:   4 114     
  Kurtka Quechua Helium Wind             96   
  Spodnie krótkie Columbia nylon packable           105   
  Getry Thermasilk             80   
  Koszulka z długim rękawem Thermasilk             75   
  Bokserki UL             52   
  Koszulka bawełniana do spania           108   
  Koszulka Quechua ultralekka             94   
  Klapki hotelowe Ilan             12   
  Skarpety Fjord Nansen Hike Kevlar             57   
  Skarpety Quechua Arpenaz 50 Mid             29   
  Poncho folia jednorazowa             35   
  Plecak McKinley Kinetic 20           368   
  Namiot Big Agnes Fly Creek Platinium 1           740   
  Podłoga Tyvek 1443R Big Agnes           100   
  Worek biwakowy Karrimor           288   
  Materac Thermarest Neoair XLite "R"           325   
  Śpiwór Małachowski UL300II (M)           415   
  Bukłak Platypus Hoser 1,8 l.             37   
  Kartusz gazowy 100           156   
  Kubek izraelski             23   
  Kubek tytanowy TOAKS Light 650             80   
  Palnik BRS-3000T             25   
  Serweta medyczna               8   
  Spork LMF Regular                  9   
  Ściereczka UL perforowana               7   
  Nóż Victorinox do pomidorów 11 cm             28   
  Swiss Card             27   
  PowerBank Xiaomi 10.000 mAh           204   
  Czołówka Petzl Actik 2017 (300 lm)             85   
  Latarka Nitecore Tube             10   
  Chusteczki jednorazowe - paczka             15   
  Kosm. Krem rumiankowy Kamill             22   
  Kosm. Mydło Campsudus w płynie             18   
  Kosm. Szczoteczka składana + Ajona             22   
  Leki - Diclac micro             18   
  Leki - Plastry             24   
  Leki - zestaw Stp-Asp-Nms-Ibp-Tbt (SANIT)             21   
  Pomadka ochronna do ust             11   
  Ręcznik FN Tramp Light M szybkoschnący             38   
  Worek suchy chiński 8l             32   
  Worek suchy Karrimor 2l             30   
  Worek suchy Sea to Summit 8l             35   
  Kompas             50   
  Linka 5m               6   
  Mapa papierowa             50   
  Przybornik krawiecki             10   
  Różaniec podróżny               5   
  Taśma naprawcza klejąca             18   
  Zapalniczka BIC Mini             11   

_

2 komentarze:

  1. Witam panie Yatzku !
    Miło mi zagościć w pańskim blogu. Czuję się wyróżniony :-)
    Jakoś tak w tym samym czasie zrobiłem wpis z tych samych dni do swojego bloga. Ale mój jest tajny... :-)
    Jak zawsze konkretnie czyta się twoje relacje - Łapsową odwiedzę zaraz po "kwadratowym".
    Eksploruj i napieraj dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem Góralu z WuWu! ;-)

      Dostajesz wyróżnienie i wzrokową pochwałę przed frontem gorczańskich smreczyn :)
      Dzisiaj machnąłem krótką jednodniówkę - bez aparatu. No i trzeba się zabrać za odrabianie kolejnych zaległości...

      Never Stop Exploring!
      Czy jakoś tak... :)

      Usuń