Na Kamień Grzyb
Piękna wtorkowa pogoda. W sam raz na koszenie trawy w ogrodzie... :-( Ale w ramach nagrody, można po południu gdzieś pójść. Niedaleko, bo jednodniówka popołudniowa to właściwie pół dniówki... ;-)
Słonecznie, ciepło, niemal bezwietrznie. Na niebie cirrusy, ale pogoda wygląda stabilnie. Można pójść na lekko. Zabieram aparat kompaktowy, godząc się na marnej jakości zdjęcia. Do kieszeni krótkich spodni wkładam jedynie wiatrówkę i ruszam. Wychodzę do bramy i zastanawiam się - w lewo czy w prawo. Dobra, - pójdę w prawo, może na Działy Południowe, a po drodze się zobaczy.
Na Działach domów przybywa w tempie ekspresowym. Niegdysiejsze odludne miejsce, ulubiona ścieżka spacerowa, zamienia się w nowe osiedle. Z pierwszego podejścia widać je dobrze, a za nim starą zabudowę Lipnicy.
Na łąkach aż biało od dmuchawców i soczystej zielonej trawy. Boczne drogi bieleją w słońcu, a ja asfaltem dochodzę na skraj zagajnika, gdzie przycupnęła stara kapliczka na krzyżu.
Za odbiciem na Kamienie Brodzińskiego wśród traw przysypia stara studnia z omszonym daszkiem. Z Chmurowej Góry dobrze widać pobliską Muchówkę, a w oddali wyspy ...Beskidu Wyspowego. Od północy między słupami wystrzela w niebo pióropusz chmur.
Po drodze doszedłem do niebieskich znaków szlaku turystycznego. Teraz za nimi kieruję się drogą w dół, w stronę Łońskiego Działu. Próbuję na bocznej dróżce odszukać stare znaki i są, ale tak niejasno prowadzą, że na przełaj wracam do polnej drogi, którą schodzę do asfaltówki biegnącej od Lipnicy Górnej w stronę Połomia Dużego.
Za mostkiem niebieskie znaki nakazują skręcić w lewo, w kolejną polną drogę. Kieruję się tam, by po kilkuset metrach zauważyć znak kierujący lekko w prawo. Ale dalej żadnych oznaczeń... Mapa i nawigacja w smyrfonie pokazują inny kierunek, więc co mi tam - tu nie zabłądzę, więc weryfikuję oznaczenia z mapy - Wiśnicko-Lipnicki Park Krajobrazowy - wydawnictwo Compass.
Za pobliskim domem moje pomoce prowadzą dróżką, przy której jednak próżno odszukać choć ślad niebieskiej farby. Wreszcie natrafiam na dom, przy którym mężczyzna koszący trawę informuje, że tu błądzą nawigujący według mapy. Wskazuje drogę przy brzegu lasu, skąd mijając niezamieszkałe domostwa, dochodzę do zakrętu drogi asfaltowej, którą kilkanaście minut temu opuściłem. Kilka minut i jestem na skrzyżowaniu skąd w prawo mogę dojść do Kamienia Grzyb, a w lewo do drogi wojewódzkiej w Połomiu. Schodzę więc kilkaset metrów na dwie drożdżówki i coś do picia. Dzień już długi, więc nigdzie się nie spieszę. Wracam na szlak. Wąską asfaltówką mijam pola i spoglądam na sielskie krajobrazy. Szybko dochodzę do boru, w którym znajduje się rezerwat Kamień Grzyb. Jednak na jego skraju znajduję sześć monitorów porzuconych przez zatwardziałego ignoranta. Przecież teraz można oddawać takie śmieci bez dodatkowych opłat, więc takie postępowanie jest kompletnie bez sensu. Bo kwestia estetyki i podejścia do ochrony środowiska jest poza jakąkolwiek dyskusją.
Na szczęście sam teren rezerwatu jest czysty, a kamienne głazy mają się dobrze, choć i na nich można odnaleźć ślady radosnej twórczości bywalców.
Słońce już powoli obniża swój bieg. Wracam przez Wyski Dział, z którego rozległy horyzont jest balsamem dla oczu. Widoczność jest dobra, więc widać bliskie i dalekie obiekty, dobrze mi już znane, ale za każdym razem z taką samą przyjemnością oglądane. Schodzę przez Dział Północny i Szeroką Wieś. Pasące się krowy interesują się moim przemarszem, powoli żując świeże zielsko.
Od Domu Ludowego to już spokojny spacer. Późnym popołudniem wracam do domu, ale wcześniej odwiedzam jeszcze stary cmentarz. Zaraz za ogrodzeniem czarny kot bacznie mnie obserwuje, gdy fotografuję kościółek św. Leonarda. Także i on zostaje uwieczniony. W miejscu, w którym przeszłość dzisiaj spotyka się z przyszłością...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz