Strony

wtorek, 9 lutego 2016

Pętla Limanowa - Sałasz - Jaworz


Miałem transport, towarzystwo i otwartą rękę w wyborze trasy widokowej.
Wybrałem powtórkę z rozrywki, czyli szlak niebieski z Limanowej przez Miejską Górę, Sałasz, Jaworz, Babią Górę z zejściem do Męciny i powrót busem do Limanowej.

Szlakiem niebieskim wędrowałem latem ubiegłego roku, wcześniej też byłem na Jaworzu rowerem i spałem pod namiotem na wieży widokowej. I wtedy i dzisiaj wiało tam tak samo...

Pierwsze kroki podejścia ulicą Leśną z Limanowej otwierają panoramę miasta i okalających je gór.
Asfalt pnie się pod górę a my z nim. Przed Miejską Górą asfalt prowadzi w prawo, pod górę ścieżka pnie się brzegiem lasu. Nie dochodzimy do krzyża, choć z niego widoki są imponujące, ale szlak prowadzi inaczej.






Przecinamy Drogę Krzyżową. Za nią wkraczamy w las, w którym stare pnie drzewa zdają się błyskać smoczymi ślepiami...






Kilka zakrętów leśnej drogi doprowadza nas do obszernego stoku, gdzie funkcjonuje wyciąg narciarski, a na ostatnim jęzorze śniegu naliczyłem aż sześciu amatorów białego szaleństwa.




Podchodzimy na Sałasz Mały, mijając kontemplacyjną ławeczkę ukrytą w leśnym gąszczu.
Szlak prowadzi pod górę, która wcześniej nie wyglądała jakoś zbyt okazale.









Wreszcie wychodzimy na przełęcz pomiędzy Sałaszem Zachodnim a Sałaszem - tym właściwym.
Z polany rozciągają się przecudne widoki, a domek który przycupnął tuż obok, pustą werandą zapatrzył się w pobliską dolinę i odległe góry.



Stąd już niedaleko do Sałasza. Na szczycie tablica informacyjna i powalone drzewo zarastające pożerającym go mchem.





Jeszcze łagodne podejście i trafiam na mój ulubiony Stumilowy Las. O tej porze jest nieco łysawy, jednak w lecie wysokie buki rozpinają parasol liści nad pozbawionym poszycia runem, co daje mu nieco niesamowitą atmosferę. Koniecznie trzeba zawitać tu gdy wegetacja w pełni.




Przed nami szczyt Jaworza. Jeszcze w lecie zgodnie z jego drugą nazwą, była tu ogromna kretówka. Dzisiaj na jej miejscu powstała jakaś tajemnicza instalacja z anteną, zasilana panelami słonecznymi i ogrodzona.
Także i tutaj znajdziemy tablice informacyjne i maleńką kapliczkę skrzynkową przytwierdzoną do pnia drzewa.




Kilka minut w dół stoku i dochodzimy na rozległą polanę, na zboczu której tuż pod lasem uderza w niebo wieża widokowa. Gdy na niej spałem kilka lat temu, porywisty wiatr nie dał mi na długo zmrużyć oka. Także i dzisiaj wiało tu niemiłosiernie, że ledwie udało mi się zrobić kilkanaście zdjęć z góry. O dziwo - nawet udało się sklecić z nich panoramę.







Na południu Tatry walczące z chmurami prezenowały się nieśmiało, a niskie słońce pokazywało późną porę.




Po zejściu jeszcze spojrzałem na dalszy bieg mojej letniej trasy - w stronę Przełęczy św. Justa, za którą widać wody Jeziora Rożnowskiego.





Przechodzimy obok kaplicy, stanowiącej zarazem nawę i ołtarz kościoła polowego. Nawę główną stanowią bowiem ławki umieszczone poniżej, choć jeszcze niedawno stały po drugiej stronie drożyny schodzącej w dół.




Niebo ciemnieje, więc przyspieszamy kroku w kierunku Babiej Góry. Tak - niejednej górze Babia... ;-)  Zachodzące słońce pięknie maluje kępę brzóz rosnących przy krętej dróżce na skraju pól. Stąd podchodzimy znowu pod górę, by po chwili spojrzeć na niskie słońce i pasmo które dopiero przebyliśmy.







Babia Góra jest o niemal tysiąc metrów niższa od swej bardziej znanej siostry. Pokonujemy ją z marszu, by za wierzchołkiem spojrzeć na południe w stronę Męciny, gdzie poprowadzi nas żółty szlak biegnący od kościółka na Skrzetli - Rojówce.






W lesie już ciemno, ale po wyjściu do drogi schodzącej w dół jeszcze ostatnie poblaski dnia znajdujemy na zachodzie. Ostatnie fotki pokazują zaledwie nieco rozjaśnione kontury gór, na których odcisnęliśmy swe ślady.





Wąska droga asfaltowa prowadzi w dół. Do Męciny będzie jeszcze kawałek, więc drepczemy. Po chwili zatrzymuje się mieszkaniec okolicznego przysiółka i podwozi nas do drogi głównej. Ledwie zdążyliśmy mu podziękować, a nadjechał bus do Limanowej, po kilkunastu minutach wróciliśmy do punktu startu. Przez chwilę pomyślałem nawet, czy nie powtórzyć tej trasy nocą. Ale to może innym razem :)

_

4 komentarze:

  1. Witam,
    Jak zawsze świetna relacja. Super piękne zdjęcia robisz:) Trasę tę też kilkakrotnie przemierzałem ( mieszkam w Mordarce), ale tak pięknych Tatr nie udało mi się zobaczyć. Zdziwiłeś mnie , że na szczycie Jaworza nie ma już tej sterty kamieni/ziemi. Chyba dawno tam nie byłem. Do zobaczenia na szlaku.

    Pozdrawiam
    Grzesiek T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Grześku!
      Wędruję nie tylko dla siebie, - relacja i zdjęcia są dla tych, którzy albo szukają szlaku i informacji o nim, lub po prostu lubią wędrować na czyichś nogach ;-)
      Ostatnio wiało mocno, więc i widoczność była zadowalająca, chociaż chmury nad Tatrami trochę się zlewały z bielą gór.

      W lipcu na szczycie Jaworza była jeszcze ta "kretówka", teraz nie ma po niej śladu. Muszę jeszcze kiedyś odwiedzić pobliską jaskinię, bo za każdym razem jakoś jest nie po drodze...
      Do zobaczenia na szlaku,
      pozdrawiam!

      Usuń
  2. Świetnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Żeby tak jeszcze relacje z moich wędrówek pisały się same... :-) Ale motywacja się przyda.
      Pozdrawiam!

      Usuń